WAŻNE!!!!

Nie czytajcie poprzednich opowiadań! Zaspoilerują wam najnowsze :'(

poniedziałek, 6 października 2014

I 10. Nadciągają kłopoty

   Na cmentarzu znajdowała się dziewczyna. Stała nad zniszczonym grobem. Jej wzrok wpatrzony był w dal. Zimny, bez uczuć. Ale ona sama taka nie była. Po jej policzku popłynęła łza. Potoczyła się w dół, odbijając światło księżyca będącego w pełni.
_________________________________________________________________________________

   Shikamaru wpatrywał się w chmury. Tym razem spacerując po lesie. Na niemie było ich pełno, więc miał się w co wpatrywać. Aż się nie chciało wracać do Konohy na obiad.
   W pewnym momencie usłyszał odgłosy kroków. Członek klanu Nara, sądząc, że to ktoś z którejś z ukrytych wiosek, nawet nie zwrócił na to uwagi. Bo czemu ktoś inny mógłby iść w stronę wioski? W końcu rabusie nie zbliżali się aż tak blisko do wioski. Zresztą nie chodzili w aż tak dużych grupach...
   W tej chwili Shikamaru uznał, że jednak coś jest na rzeczy. W końcu delegacje też nie chodziły w takich grupach. Podobnie w przypadku misji. To znaczy, że jednak intencje tego tłumu mogły nie być pokojowe. Nara zwiększył czujność. Wyjął kunai.
   Wtedy w jego stronę poleciała chmura shuriken'ów.
_________________________________________________________________________________

   Wszyscy shinobi w Konosze stanęli w gotowości. W pobliżu wioski pojawiła się wielka grupa ninja. Ku przerażeniu tych, co ich widzieli, część stanowili umarli z wioski. To wskazywało na technikę ożywienia, a przecież zazwyczaj używano jej do walki z bliskimi zmarłych. Albo ogólnie do walki, jeśli ci byli silni. W tym przypadku wszystko wskazywało na te obydwa powody użycia tego jutsu.
   Obrońców Konohy dziwiło tylko to, że wśród ożywieńców był Shikamaru. Nikt nie słyszał, żeby ten umarł. Więc, albo to się stało całkiem niedawno, albo członek klanu Nara sam się do nich przyłączył. Tylko czemu?
   Zanim to wszystko zdążyło dotrzeć do świadomości shinobich, rozpoczął się atak. Pierwszym celem stały się mury. Nim ktokolwiek się obejrzał zostały z nich tylko gruzy, a atakujący skoczyli na dachy budynków. Najwidoczniej chcieli najpierw rozprawić się z obrońcami ukrytej wioski.
   Shinobi ustawili się naprzeciw przeciwników. W pierwszej linii Lee, Naruto i Sasuke, z Sakurą i Hinatą. Reszta znajdowała się za nimi.
   Patrząc tak ogólnie na obie strony, to większe szanse mieli ci atakujący. Mieli silnych shinobi'ch, było ich też więcej.
   Chociaż... nie. Kiedy się przyjrzało wszystkim trochę bardziej, dało się zauważyć, że jednak szanse na wygraną były równe, o ile nie większe po stronie Konohy. Stało się tak, ponieważ w pewnej chwili, ktoś się tam pojawił. Nikt się tego kogoś nie spodziewał, prędzej myślano, że to wszystko jest jednym wielkim snem. Jednak to nie był sen. To była rzeczywistość.
   Z początku nikt z obrońców wioski nie spojrzał za siebie i nikt nie zdawał sobie sprawy, z tego, kto będzie razem z nimi walczył. Bo w zasadzie, po co mieliby to robić? W końcu lepiej było się skupić na wrogu i obmyślić jakąś strategię. Było o tyle trudniej, że Shikamaru był po przeciwnej stronie.
   Aż w końcu na samym końcu wrogich shinobi'ch rozległ się czyjś donośny głos:
   - Teraz już wiem, czemu nie mogłem cię dołączyć do mojego wojska. - słowa te definitywnie były skierowane do kogoś z Konohy. Ich sens dotarł do obecnych dopiero wtedy, kiedy ci obrócili się i spostrzegli, do kogo były powiedziane.
   W tamtej chwili już nic nie trzymało się kupy.
_________________________________________________________________________________
Sorka za jakość, ale niestety, kiedy to pisałam, nie miałam zbyt dużo weny... obiecuję, że kolejne części będą lepsze...
PS. Słyszeliście już smutnego newsa o tym, co ma być za 5 tygodni?

2 komentarze:

  1. a mi się wszystko trzyma kupy .... dżemy chleba ... i innych rzeczy .. kocham cię ( ale ty wiesz w jaki sęsie ) normalnie czekam na kolejną aż żałuje że nie mogę na tobie wywrzeć wcześniejszego dodwana noci no cóż chyba będę musiała odiwedzić braciszka ..... szkoda tylko że w tej chmurce shurikenów nie było patleni

    OdpowiedzUsuń