W biurze Hokage (oprócz samej Hokage) znajdowała się piątka shinobi'ch, jedna kunoichi i jeden ninken (szcegółowy opis ;) ). Dopiero co wrócili z misji i Shikamaru właśnie zdawał raport z całej sprawy. Co ciekawe Tsunade nie zdziwiła się wcale tym, że brakowało wśród nich jednej osoby. Wręcz przeciwnie - była z tego widocznie zadowolona.
- Dostała dodatkową misję - wyjaśniła Hokage - miała przedostać do siedziby wroga i dowiedzieć się więcej o umiejętnościach naszych przeciwników.
- Czyli najprawdopodobniej to ona była tą zakapturzona postacią... - powiedział Shikamaru.
- Wszystko na to wskazuje.
- Ja już nic nie rozumiem! - krzyknął Naruto. Szybko po tym zorientował się, że ta uwaga była nie na miejscu w tej sytuacji.
- Czyli ona wcale nie zdradziła?! - zdziwił się Kiba. - I skąd możemy wiedzieć, czy teraz nie wyjawia żadnych tajemnic wrogowi?! W końcu pochodzi z klanu Okami!
Na dźwięk tego nazwiska serce Kakashi'ego zaczęło bić szybciej. Przecież ten klan był uważany za wymarły. A co jeśli...?
W tym momencie na środku pomieszczenia pojawiła się Ikari. Nie wyglądała najlepiej, ale mimo to na jej twarzy widniał uśmiech.
- Misja wykonana - zameldowała dziewczyna - i dodatkowo z nawiązką.
- Z nawiązką? Co masz na myśli? - zapytał członek klanu Nara.
- Siedziba wroga... już nie istnieje - po tym zdaniu, Ikari padła nieprzytomna na ziemię.Zapanowało niesamowite poruszenie. Tak duże, że nikt nawet nie zwrócił uwagi na osłupiałego Kakashi'ego, ze wzrokiem utkwionym w znaku na ręce nastolatki.
_________________________________________________________________________________
Szarość opanowała ulice Konohy. Niebo było zasnute chmurami. Słońca nie było widać. Było południe, ale wokół - pusto. W zasadzie to wcale nie było dziwne. Cywile - zajęci spędzaniem wolnego dnia wśród bliskich i znajomych, większość shinobi'ch - na misji. Garstka tych, którzy byli bez zadania, skupiona była na cmentarzu.
Niedziela zdecydowanie nie była dobrym dniem na pogrzeb. Jednak trzeba przyznać, że nawet pogoda zgadzała się z wyborem czasu. Tuż przed rozpoczęciem zaczął padać deszcz. Na miejscu znajdowało się zaledwie kilkoro shinobi'ch i kunoichi. A kokretnie Tsunade, Naruto, Kiba, Hinata, Lee, Shikamaru, Sakura i Sasuke. Tłumem to nie można było nazwać. Choc i tak nie było źle, biorąc pod uwagę, że osoba którą za chwilę miała być za chwilę pochowana, nie była wcale znana. W zasadzie: nikt jej tak naprawdę nie znał. Prawie nic o niej nie było wiadomo. Tylko imię i to, że podobno pochodziła z klanu Okami (uznawanego za wymarły). Był to pogrzeb Ikari.
Dziewczyna umarła z powodu ran. Choć w zasadzie nie można było się dziwić. W końcu przeciwnik nie był grupą geninów.
Kiedy wybiła dwunasta, nic nie wskazywało na to, że ilość obecnych na pogrzebie się zmieni. A jednak tak się stało. Idealnie na styk, na miejsce przybył Kakashi. Choć w zasadzie, w pierwszej chwili nikt nawet nie pomyślał, że to może być on. I tak w zasadzie, to wcale nie było takie dziwne.
W końcu... był bez maski.
Uwaga obecnych, która wcześniej była skupiona na rozpoczynającym się pogrzebie, powędrowała na Hatake. Przecież nie codziennie zdejmował on maskę by zrobić coś innego, niż zjeść posiłek, coś wypić albo zrobić coś innego, co wymaga, żeby nic nie stało na przeszkodzie w drodze do jego ust. A tego dnia ot tak ją zdjął. Nawet tego nie zrobił na pogrzebie Trzeciego Hokage. A tutaj, na pogrzebie kunoichi, której przecież wcześniej nawet nie widział... Tu coś było nie tak.
Bo niby od kiedy jakaś kunoichi jest ważniejsza niż Hokage?
Wśród reszty uczestników rozpoczęły się szepty. Spowodowane były głównie podejrzeniami Naruto i Kiby (któremu w nienawidzeniu klanu Okami nie przeszkadzała nawet śmierć jego członkini). Jeden z ciekawości, drugi z nienawiści.
Ponura atmosfera po chwili udzieliła się nawet tej dwójce i nastała cisza. Nie trwała ona długo, bo po chwili rozległ się grzmot. Do deszczu doszła burza. Dodatkowo zerwał się dość silny wiatr. A pogrzeb nadal trwał.
_________________________________________________________________________________
Dzisiaj notka znowu krótka (gomene), ale mam nadzieję, że się podobała. Ostatnimi czasy krucho u mnie z weną, wiec najprawdopodobniej w najbliższym czasie długość się nie zmieni :(
Mam takie pytanie... odnośnie dzisiejszej notki... jak myślicie, jak wygląda Kakashi bez maski?
WAŻNE!!!!
Nie czytajcie poprzednich opowiadań! Zaspoilerują wam najnowsze :'(
poniedziałek, 29 września 2014
poniedziałek, 22 września 2014
I 8. Nielogiczna sytuacja
Do Konohy, w żałobnych nastrojach, wracała piątka shinobi'ch (i ninken). Nikt nie rozmawiał, panowała cisza, zakłócana tylko odgłosami ich kroków. Mimo, że ich misja się powiodła, to w jej trakcie stracili dwie osoby. a to dość dużo, jak na siedmioosobową grupę.
W pewnym momencie rozległ się jęk. I to dość niespodziewany. Otóż nie wydał jej nikt z tej piątki. Nawet nie wydał go Akamaru. Na początku wszyscy uznali, że to przesłyszenie i nikt nie zwrócił na niego uwagi. Szli dalej.
Ale wtedy jęk rozległ się ponownie. I znowu. I jeszcze raz. Aż w końcu trzeba było zwrócić na to uwagę.
- Naruto, skończ już z tym! - nie wytrzymał Kiba. - To nie jest śmieszne!
- Kiedy to nie ja! Myślałem, że to ty! - odpowiedział blondyn.
- Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy?!
- A skąd tobie przyszło do głowy, że to ja?!
- Bo to w twoim stylu!
- Bardziej w twoim!
- Zamknij się!
- To ty się zamnknij!
- Może obaj byście się zamknęli? - dobiegł ich znudzony głos Shikamaru. - Lepiej przestańcie się kłócić i podejdźcie tutaj.
Naruto i Kiba posłuchali go i podeszli reszty. Wszyscy skupili się na Kakashi'm. Wyglądało na to, że jednak żył. I to właśnie on tak jęczał (na jego miejscu też bym jęczała). W tamtym momencie powoli się budził, rujnując nadzieje Uzumaki'ego na zobaczenie, co kryje pod maską. Atmosfera zaczęła się rozluźniać.
Hatake otworzył oczy. Zobaczył pozostałą piątkę z drużyny, patrzących na niego, jak na jakąś atrakcję turystyczną. Na początku nie rozumiał co się dzieje. W końcu chyba nic nie było nadzwyczajnego w tym, że się obudził. No, ale coś było nie tak. Słońce chyliło się ku zachodowi. Czyżby aż tyle spał? Nie. Tu cos musiało być na rzeczy. Przypomniały mu się wspomnienia, które traktował jak sen. Bo w końcu wskazywały na to, że umarł, a przecież żyje. Dodatkowo nie był wcale ociężały, jak po spaniu. Mógł od razu wstać i isć. Nie był też głodny, jak to zwykle bywa. W pełni sprawny, gdyby zaatakowali jacyś wrodzy shinobi, mógłby natychmiast stanąć do walki.
To nie było normalne po śnie. A więc to nie mógł być sen. Czyli umarł? Jeśli tak, to czemu żyje? To wszystko nie trzymało się kupy. Iluzja? Przecież w czasie snu nie mogłby być w nią złapany. Więc co to było?
_________________________________________________________________________________
Dwójka postaci zbliżała się do niepozornej jaskini. Jedna z nich (której twarz nie była zasłonięta przez kaptur i przewiązana materiałem) rozejrzała (a raczej rozejrzał, bo był to mężczyzna) się, czy nikt ich nie śledzi, a następnie dwójka weszła do środka. Przed nimi pojawił się korytarz, stromo prowadzący w dół. Po kilkunastu minutach marszu ukazała się obszerna sala, pełna ludzi.
Większość z nich nawet nie zwróciła na tą dwójkę uwagi. W zasadzie.... nikt nie zwróci na nią uwagi. Zakapturzona osoba poruszyła się nerwowo. Coś zaczęło się do nich zbliżać w zastraszająco szybkim tempie.
_________________________________________________________________________________
Razem z tą częścią wysyłam do was pozdrowienia spod kołdry (choroba mnie wzięła). Mam nadzieję, że notka się podobała, jak zwykle czekam na komentarze (konstruktywna krytyka mile widziana ;) ).
W pewnym momencie rozległ się jęk. I to dość niespodziewany. Otóż nie wydał jej nikt z tej piątki. Nawet nie wydał go Akamaru. Na początku wszyscy uznali, że to przesłyszenie i nikt nie zwrócił na niego uwagi. Szli dalej.
Ale wtedy jęk rozległ się ponownie. I znowu. I jeszcze raz. Aż w końcu trzeba było zwrócić na to uwagę.
- Naruto, skończ już z tym! - nie wytrzymał Kiba. - To nie jest śmieszne!
- Kiedy to nie ja! Myślałem, że to ty! - odpowiedział blondyn.
- Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy?!
- A skąd tobie przyszło do głowy, że to ja?!
- Bo to w twoim stylu!
- Bardziej w twoim!
- Zamknij się!
- To ty się zamnknij!
- Może obaj byście się zamknęli? - dobiegł ich znudzony głos Shikamaru. - Lepiej przestańcie się kłócić i podejdźcie tutaj.
Naruto i Kiba posłuchali go i podeszli reszty. Wszyscy skupili się na Kakashi'm. Wyglądało na to, że jednak żył. I to właśnie on tak jęczał (na jego miejscu też bym jęczała). W tamtym momencie powoli się budził, rujnując nadzieje Uzumaki'ego na zobaczenie, co kryje pod maską. Atmosfera zaczęła się rozluźniać.
Hatake otworzył oczy. Zobaczył pozostałą piątkę z drużyny, patrzących na niego, jak na jakąś atrakcję turystyczną. Na początku nie rozumiał co się dzieje. W końcu chyba nic nie było nadzwyczajnego w tym, że się obudził. No, ale coś było nie tak. Słońce chyliło się ku zachodowi. Czyżby aż tyle spał? Nie. Tu cos musiało być na rzeczy. Przypomniały mu się wspomnienia, które traktował jak sen. Bo w końcu wskazywały na to, że umarł, a przecież żyje. Dodatkowo nie był wcale ociężały, jak po spaniu. Mógł od razu wstać i isć. Nie był też głodny, jak to zwykle bywa. W pełni sprawny, gdyby zaatakowali jacyś wrodzy shinobi, mógłby natychmiast stanąć do walki.
To nie było normalne po śnie. A więc to nie mógł być sen. Czyli umarł? Jeśli tak, to czemu żyje? To wszystko nie trzymało się kupy. Iluzja? Przecież w czasie snu nie mogłby być w nią złapany. Więc co to było?
_________________________________________________________________________________
Dwójka postaci zbliżała się do niepozornej jaskini. Jedna z nich (której twarz nie była zasłonięta przez kaptur i przewiązana materiałem) rozejrzała (a raczej rozejrzał, bo był to mężczyzna) się, czy nikt ich nie śledzi, a następnie dwójka weszła do środka. Przed nimi pojawił się korytarz, stromo prowadzący w dół. Po kilkunastu minutach marszu ukazała się obszerna sala, pełna ludzi.
Większość z nich nawet nie zwróciła na tą dwójkę uwagi. W zasadzie.... nikt nie zwróci na nią uwagi. Zakapturzona osoba poruszyła się nerwowo. Coś zaczęło się do nich zbliżać w zastraszająco szybkim tempie.
_________________________________________________________________________________
Razem z tą częścią wysyłam do was pozdrowienia spod kołdry (choroba mnie wzięła). Mam nadzieję, że notka się podobała, jak zwykle czekam na komentarze (konstruktywna krytyka mile widziana ;) ).
poniedziałek, 15 września 2014
I 7. Morderstwo
W tym momencie w stojącego za Kakashi'm (a właściwie już przed) shinobi uderzyła zbita, wirująca kulka elektryczności. Odrzuciła go na inne drzewo, zanim ten zdążył się zdematerializować. Wszyscy popatrzyli na osobę, która użyła tej techniki.
Była to postać ukryta pod płaszczem, z zasłoniętymi oczami i maską zasłaniającą resztę twarzy. Obecnych natychmiast zdziwiło to, że była w stanie wycelować w odpowiednie miejsce bez używania oczu. Musiała (lub musiał) mieć doskonałe umiejętności wyczuwania chakry. Zresztą nie podlegało wątpliwości, że zastosowane jutsu było połączeniem natury błyskawic i rasengan'a. Pojawiło się pytanie: jak się tego nauczyła? I chyba najważniejsze: skąd się tu wzięła?
Postać natomiast, nie zważając na zdziwone miny (zresztą i tak ich naprawdopodobniej nie widziała), ruszyła na shinobi'ch władających chakrą powietrza i wody. Pokonała (albo pokonał) ich, zanim ci zorientowali się o co chodzi. Następnie użyła (lub użył) bomby dymnej i ślad nie został po tym, że ktoś oprócz shinobi'ch z Konohy i tamtej szóstki ktoś tu był (no może oprócz tych trupów). W tym samym momencie znikł też i ostatni żywy z przeciwników drużyny Shikamaru.
_________________________________________________________________________________
- Kim ty do diabła jesteś?! - w ciemności rozległ się męski głos.
- Waszym sojusznikiem - odpowiedział mu kobiecy (bardziej nastoletni) głos.
- To czemu pomagałaś tamtym?
- Żeby móc bez przeszkód do was dołączyć. Zresztą słyszałam, że śmierć członków waszej grupy to nic specjalnego.
- Widzę, że jesteś dobrze poinformowana... dobrze. Dostaniesz szansę. Ale jest warunek. Musisz zabić jednego z członków grupy z Konohy. Tego z szarymi włosami.
- Dobrze. - głos odpowiadającej nawet nie nie zmienił tonu.
_________________________________________________________________________________
Ognisko już prawie zgasło. Wszyscy zasnęli. Po trudach walki nikomu nie chciało się stać na warcie. Najprawdopodobniej, gdyby teraz koło nich coś wybuchło, nikt nawet by nie przewrócił się na drugi bok, a co dopiero obudził.
Nagle koło śpiących przemknął się cień. Bardzo cicho, tak, że nawet, gdyby ktoś stał na czatach, ta osoba nie zwróciłaby niczyjej uwagi. Była to ta sama postać, co w czasie walki pomogła shinobi'm z Konohy. Szybko podkradła się w pobliże Kakashi'ego. Z torby na broń (pod płaszczem) wyjęła kunai.
- Przepraszam - szepnęła zimnym, bezbarwnym głosem. Następnie wbiła kunai w jeden z punktów witalnych Hatake.
Po kilku sekundach już jej tu nie było. Jedyne, co zostało na miejscu, mówiące, że ktoś tu był oprócz śpiących, było martwe ciało syna Białego Kła.
_________________________________________________________________________________
- Aaaaaaa!!! - rozległ się krzyk Naruto. O dziwo to on obudził się pierwszy z całej grupy i to on jako pierwszy zobaczył ciało jonina. Automatycznie pobudził do tej pory śpiących kompanów.
- Naruto - odezwał niezbyt rozbudzony Shikamaru. Jeszcze nie widział "miejsca zbrodni" - jeżeli musisz krzyczeć, to mógbyś chociaż trochę ciszej? Niektórzy chcieliby jeszcze spać...
- Ty lepiej już nie śpij, Shikamaru - wtrącił się Kiba. - Nie dziwię, się, że on tak krzyknął.
- Hm? - Shikamaru wstał. Dopiero teraz dostrzegł ciało.
- Może poprostu Kakashi-sensei się gdzieś ukrył, a to jest test, żeby sprawdzić, czy sobie dobrze poradzimy? - zapytał Lee, któremu najwidoczniej bardzo brakowało treningów.
- Nie sądzę - odpowiedział po chwili Shikamaru. - To nie wygląda na udawane. Raczej ktoś musiał w nocy tu przyjść specjalnie po to, żeby go zabić... tylko czemu tylko jego? To trochę nielogiczne... ten ktoś mógł przecież z łatwością zabić nas wszystkich...
- Może to ma coś wspólnego ze zniknięciem Ikari? - zapytał Lee. - Przecież walki nikt jej nie widział.
- Albo może to robota tamtej postaci, która pojawiła się jak znikąd? - zwróciła uwagę Hinata. - Co prawda wtedy nam pomogła, ale przeciez mogła to równie dobrze zrobić dla zmyłki...
- Albo Ikari i tamta osoba to ta sama osoba - odezwał się Kiba. - W końcu pochodzi z klanu Okami. Nigdy nie wolno ufać jego członkom.
- Ikari? Sugerujesz, że mogłaby nas zdradzić? - niedowierzał Lee.
- Nie jest to aż tak bardzo wykluczone - wypowiedział się Shikamaru. - Bądź, co bądź, nie wiemy nawet, co się z nią stało...
_________________________________________________________________________________
Czas mija, a przed wami już siódma część. Proszę nie bić za długość (ekstra krótkie części, niestety sama sobie z tego zdaję sprawę). ;) Broszę też nie bić za akcję (nie miałam pomysłu jak dalej rozwinąć odpowiednio akcje). Za wszystkie błedy szczerze żałuję. XD Dziękuje za poprzednie komentarze :)
PS.I sory za to, że post ze śmiercią Kakashi'ego opublikowałam w dzień jego urodzin. To ni było specialnie! O.O
Była to postać ukryta pod płaszczem, z zasłoniętymi oczami i maską zasłaniającą resztę twarzy. Obecnych natychmiast zdziwiło to, że była w stanie wycelować w odpowiednie miejsce bez używania oczu. Musiała (lub musiał) mieć doskonałe umiejętności wyczuwania chakry. Zresztą nie podlegało wątpliwości, że zastosowane jutsu było połączeniem natury błyskawic i rasengan'a. Pojawiło się pytanie: jak się tego nauczyła? I chyba najważniejsze: skąd się tu wzięła?
Postać natomiast, nie zważając na zdziwone miny (zresztą i tak ich naprawdopodobniej nie widziała), ruszyła na shinobi'ch władających chakrą powietrza i wody. Pokonała (albo pokonał) ich, zanim ci zorientowali się o co chodzi. Następnie użyła (lub użył) bomby dymnej i ślad nie został po tym, że ktoś oprócz shinobi'ch z Konohy i tamtej szóstki ktoś tu był (no może oprócz tych trupów). W tym samym momencie znikł też i ostatni żywy z przeciwników drużyny Shikamaru.
_________________________________________________________________________________
- Kim ty do diabła jesteś?! - w ciemności rozległ się męski głos.
- Waszym sojusznikiem - odpowiedział mu kobiecy (bardziej nastoletni) głos.
- To czemu pomagałaś tamtym?
- Żeby móc bez przeszkód do was dołączyć. Zresztą słyszałam, że śmierć członków waszej grupy to nic specjalnego.
- Widzę, że jesteś dobrze poinformowana... dobrze. Dostaniesz szansę. Ale jest warunek. Musisz zabić jednego z członków grupy z Konohy. Tego z szarymi włosami.
- Dobrze. - głos odpowiadającej nawet nie nie zmienił tonu.
_________________________________________________________________________________
Ognisko już prawie zgasło. Wszyscy zasnęli. Po trudach walki nikomu nie chciało się stać na warcie. Najprawdopodobniej, gdyby teraz koło nich coś wybuchło, nikt nawet by nie przewrócił się na drugi bok, a co dopiero obudził.
Nagle koło śpiących przemknął się cień. Bardzo cicho, tak, że nawet, gdyby ktoś stał na czatach, ta osoba nie zwróciłaby niczyjej uwagi. Była to ta sama postać, co w czasie walki pomogła shinobi'm z Konohy. Szybko podkradła się w pobliże Kakashi'ego. Z torby na broń (pod płaszczem) wyjęła kunai.
- Przepraszam - szepnęła zimnym, bezbarwnym głosem. Następnie wbiła kunai w jeden z punktów witalnych Hatake.
Po kilku sekundach już jej tu nie było. Jedyne, co zostało na miejscu, mówiące, że ktoś tu był oprócz śpiących, było martwe ciało syna Białego Kła.
_________________________________________________________________________________
- Aaaaaaa!!! - rozległ się krzyk Naruto. O dziwo to on obudził się pierwszy z całej grupy i to on jako pierwszy zobaczył ciało jonina. Automatycznie pobudził do tej pory śpiących kompanów.
- Naruto - odezwał niezbyt rozbudzony Shikamaru. Jeszcze nie widział "miejsca zbrodni" - jeżeli musisz krzyczeć, to mógbyś chociaż trochę ciszej? Niektórzy chcieliby jeszcze spać...
- Ty lepiej już nie śpij, Shikamaru - wtrącił się Kiba. - Nie dziwię, się, że on tak krzyknął.
- Hm? - Shikamaru wstał. Dopiero teraz dostrzegł ciało.
- Może poprostu Kakashi-sensei się gdzieś ukrył, a to jest test, żeby sprawdzić, czy sobie dobrze poradzimy? - zapytał Lee, któremu najwidoczniej bardzo brakowało treningów.
- Nie sądzę - odpowiedział po chwili Shikamaru. - To nie wygląda na udawane. Raczej ktoś musiał w nocy tu przyjść specjalnie po to, żeby go zabić... tylko czemu tylko jego? To trochę nielogiczne... ten ktoś mógł przecież z łatwością zabić nas wszystkich...
- Może to ma coś wspólnego ze zniknięciem Ikari? - zapytał Lee. - Przecież walki nikt jej nie widział.
- Albo może to robota tamtej postaci, która pojawiła się jak znikąd? - zwróciła uwagę Hinata. - Co prawda wtedy nam pomogła, ale przeciez mogła to równie dobrze zrobić dla zmyłki...
- Albo Ikari i tamta osoba to ta sama osoba - odezwał się Kiba. - W końcu pochodzi z klanu Okami. Nigdy nie wolno ufać jego członkom.
- Ikari? Sugerujesz, że mogłaby nas zdradzić? - niedowierzał Lee.
- Nie jest to aż tak bardzo wykluczone - wypowiedział się Shikamaru. - Bądź, co bądź, nie wiemy nawet, co się z nią stało...
_________________________________________________________________________________
Czas mija, a przed wami już siódma część. Proszę nie bić za długość (ekstra krótkie części, niestety sama sobie z tego zdaję sprawę). ;) Broszę też nie bić za akcję (nie miałam pomysłu jak dalej rozwinąć odpowiednio akcje). Za wszystkie błedy szczerze żałuję. XD Dziękuje za poprzednie komentarze :)
PS.I sory za to, że post ze śmiercią Kakashi'ego opublikowałam w dzień jego urodzin. To ni było specialnie! O.O
poniedziałek, 8 września 2014
I 6. Konfrontacja
Z krzaków wyleciało kilka kunai. Kakashi z łatwością ich uniknął i popatrzył w kierunku, z którego wyleciały. W tym samym momencie okrążyła go szóstka shinobi. Hatake nie miał ani przez chwilę wątpliwości, że ma przed (a także za) sobą cele swojej misji. Nie miał trudności z ich rozpoznaniem. W końcu kiedyś...
- No proszę, proszę, kogo my tu mamy - zaczął shinobi, znajdujacy się naprzeciw niego. -Czyż to nie Kakashi? Kopę lat, nie? Widzę, że już bez sharingana? Tym łatwiej się ciebie pozbędziemy!
- Uprzedzam, nie pójdzie wam tak łatwo jak wtedy.
- Bo nie masz się jak martwić o towarzyszy? O przepraszam, wtedy była towarzyszka. - tu odezwał się jeden ze znajdujących się po jego prawej stronie. - Która zresztą i tak nie żyje. - po tym zdaniu wokół rozległy się szydercze pomruki.
Kakashi zacisnął dłoń. Już kiedy wyruszał na misję, czuł, że kiedy ich spotka, ci będą mu przypominać o tamtych wydarzeniach. W walce bardzo ważne jest obniżenie morali przeciwnika. A trzeba przyznać, że ta szóstka miała w tej sytuacji asa w rękawie. Jak się okazało, nie wachali się go wykorzystać.
- Słyszeliśmy, że jesteś bohaterem - odezwał się szyderczo trzeci z nich. - Jestem tylko ciekawy, jak słabi są ci którzy tak o tobie mówią, skoro mają za bohatera takiego słabeusza jak ty.
- Chyba, że mówią tak po to, żeby potem wykorzystać ciebie jako "mięso armatnie" do takich misji jak ta - odezwał się czwarty.
W tym samym czasie inny członek grupy (z byakuganem) udał się na czaty (na wypadek jakiegoś wsparcia z Konohy). Po kilku minutach na chwilę gdzieś się udał także inny z szóstki (teraz piątki). Po tej chwili jednak wrócił na miejsce.
Dopiero wtedy zaczęło się coś dziać. W stronę Kakashi'ego z różnych kierunków powędrowały kunai'e z przyczepionymi linami z dużą ilością kartek wybuchowych. Ten zręcznie je ominął, jednak te mocno ograniczyły jego dalsze pole do manewrów. Można by powiedzieć, że był nimi otoczony.
Wtedy tuż za nim pojawił jeden z napastników. Zanim Hatake zdążył się odwrócić, ten wbił w niego kunai. Trysnęła krew, w pobliżu rozległy się triumfalne okrzyki reszty grupy. Jednak nagle "ciało" zmieniło się w wielki ładunek elektryczny. Prawdziwy Kakashi stał na gałęzi jednego z pobliskich drzew. W prawej ręce już miał uszykowane raikiri.
I udało by mu się zaatakować, gdyby nie to, że już go dostrzegł inny z przeciwników, ukryty (aż do tego momentu) w krzakach. Hatake, chcąc, nie chcąc, musiał odeprzeć jego atak za pomocą raikiri (nie miał jak go uniknąć), co okazało się na tyle przydatne, że napastnik użył do ataku żywiołu ziemi. W tym samym momencie poczuł, że coś go pcha od tyłu (i czyni go mokrym). Był to atak innego z przeciwników, który zdążył się za nim zaczaić i tylko czekał na odpowiedni moment. Kakashi spadł na ziemię, gdzie zaskoczył go atak trzeciego z nich.
Nagle wokół zacżęły się rozlegać odgłosy wybuchów. Niektóre bliżej, niektóre dalej. Po kilku minutach się skończyły, ale natychmiast po nich na miejscu pojawiło się wsparcie z Konohy.
Okazało się, że to Shikamaru, ze wsparciem Hinaty i jej byakugan'a unieszkodliwił wszystkie zastawione notki za pomocą swojego cienia. W tym samym czasie, Ikari unieszkodliwiała z pomocą swojej sfory (kto przejąłby się jakimiś wilkami, kiedy gdzieś może się kryć wsparcie z wioski liścia) stojącego na czatach.
- Fūton: kaze no dōbutsu!
- Suiton: mizu no monsutā!
- Doton: tsuchi no kirā!
W jednej chwili na posiłki ruszyły ziemne, wodne i powietrzne zwierzęta, wysłane przez trójkę napastników. Tymczasem Hinata odparła część z nich za pomocą hakke kūshō (Próżniowa Dłoń Ośmiu Trygramów), Lee zmiażdżył (dosłownie) dużą część tych z ziemi za pomocą taijutsu, Naruto użył swoich klonów (i dużej ilości rasengan'ów), a Kiba razem z Akamaru wykonali Gatsūga'ę. Oczywiście, Kakashi, nie przypatrywał się temu bezczynnie, tylko zaatakował od tyłu użytkownika stylu ziemi. Tamten, skupiając się bardziej na shinobi'ch, odpierających jego technikę, nawet nie zauważył ataku. Chociaż... nie. Zauważył go, kiedy było już za późno, a mianowicie, kiedy chidori przebiło jego serce.
Tymczasem tuż za Hatake pojawił sie jakby z nikąd użytkownik technik czasoprzestrzennych z uszykowanym atakiem. Widząc to, Naruto (tak, jak zresztą reszta shinobi z Konohy) krzyknął, żeby ostrzec Kakashi'ego. Srebrnowłosy obrócił się, zdając sobie sprawę, że nie ma jak uciec (drzewo, przebity chidori napastnik, drzewo, atakujący, w górze zbitek gałęzi, nie pozwalający skoczyć).
_________________________________________________________________________________
Na sam początek chciałabym podziękować, za komentarze pod poprzednimi częściami :) Gdyby nie one, to już dawno przestałabym pisać.
Mam nadzieję, że ta, szósta już, część, się podobała :)
- No proszę, proszę, kogo my tu mamy - zaczął shinobi, znajdujacy się naprzeciw niego. -Czyż to nie Kakashi? Kopę lat, nie? Widzę, że już bez sharingana? Tym łatwiej się ciebie pozbędziemy!
- Uprzedzam, nie pójdzie wam tak łatwo jak wtedy.
- Bo nie masz się jak martwić o towarzyszy? O przepraszam, wtedy była towarzyszka. - tu odezwał się jeden ze znajdujących się po jego prawej stronie. - Która zresztą i tak nie żyje. - po tym zdaniu wokół rozległy się szydercze pomruki.
Kakashi zacisnął dłoń. Już kiedy wyruszał na misję, czuł, że kiedy ich spotka, ci będą mu przypominać o tamtych wydarzeniach. W walce bardzo ważne jest obniżenie morali przeciwnika. A trzeba przyznać, że ta szóstka miała w tej sytuacji asa w rękawie. Jak się okazało, nie wachali się go wykorzystać.
- Słyszeliśmy, że jesteś bohaterem - odezwał się szyderczo trzeci z nich. - Jestem tylko ciekawy, jak słabi są ci którzy tak o tobie mówią, skoro mają za bohatera takiego słabeusza jak ty.
- Chyba, że mówią tak po to, żeby potem wykorzystać ciebie jako "mięso armatnie" do takich misji jak ta - odezwał się czwarty.
W tym samym czasie inny członek grupy (z byakuganem) udał się na czaty (na wypadek jakiegoś wsparcia z Konohy). Po kilku minutach na chwilę gdzieś się udał także inny z szóstki (teraz piątki). Po tej chwili jednak wrócił na miejsce.
Dopiero wtedy zaczęło się coś dziać. W stronę Kakashi'ego z różnych kierunków powędrowały kunai'e z przyczepionymi linami z dużą ilością kartek wybuchowych. Ten zręcznie je ominął, jednak te mocno ograniczyły jego dalsze pole do manewrów. Można by powiedzieć, że był nimi otoczony.
Wtedy tuż za nim pojawił jeden z napastników. Zanim Hatake zdążył się odwrócić, ten wbił w niego kunai. Trysnęła krew, w pobliżu rozległy się triumfalne okrzyki reszty grupy. Jednak nagle "ciało" zmieniło się w wielki ładunek elektryczny. Prawdziwy Kakashi stał na gałęzi jednego z pobliskich drzew. W prawej ręce już miał uszykowane raikiri.
I udało by mu się zaatakować, gdyby nie to, że już go dostrzegł inny z przeciwników, ukryty (aż do tego momentu) w krzakach. Hatake, chcąc, nie chcąc, musiał odeprzeć jego atak za pomocą raikiri (nie miał jak go uniknąć), co okazało się na tyle przydatne, że napastnik użył do ataku żywiołu ziemi. W tym samym momencie poczuł, że coś go pcha od tyłu (i czyni go mokrym). Był to atak innego z przeciwników, który zdążył się za nim zaczaić i tylko czekał na odpowiedni moment. Kakashi spadł na ziemię, gdzie zaskoczył go atak trzeciego z nich.
Nagle wokół zacżęły się rozlegać odgłosy wybuchów. Niektóre bliżej, niektóre dalej. Po kilku minutach się skończyły, ale natychmiast po nich na miejscu pojawiło się wsparcie z Konohy.
Okazało się, że to Shikamaru, ze wsparciem Hinaty i jej byakugan'a unieszkodliwił wszystkie zastawione notki za pomocą swojego cienia. W tym samym czasie, Ikari unieszkodliwiała z pomocą swojej sfory (kto przejąłby się jakimiś wilkami, kiedy gdzieś może się kryć wsparcie z wioski liścia) stojącego na czatach.
- Fūton: kaze no dōbutsu!
- Suiton: mizu no monsutā!
- Doton: tsuchi no kirā!
W jednej chwili na posiłki ruszyły ziemne, wodne i powietrzne zwierzęta, wysłane przez trójkę napastników. Tymczasem Hinata odparła część z nich za pomocą hakke kūshō (Próżniowa Dłoń Ośmiu Trygramów), Lee zmiażdżył (dosłownie) dużą część tych z ziemi za pomocą taijutsu, Naruto użył swoich klonów (i dużej ilości rasengan'ów), a Kiba razem z Akamaru wykonali Gatsūga'ę. Oczywiście, Kakashi, nie przypatrywał się temu bezczynnie, tylko zaatakował od tyłu użytkownika stylu ziemi. Tamten, skupiając się bardziej na shinobi'ch, odpierających jego technikę, nawet nie zauważył ataku. Chociaż... nie. Zauważył go, kiedy było już za późno, a mianowicie, kiedy chidori przebiło jego serce.
Tymczasem tuż za Hatake pojawił sie jakby z nikąd użytkownik technik czasoprzestrzennych z uszykowanym atakiem. Widząc to, Naruto (tak, jak zresztą reszta shinobi z Konohy) krzyknął, żeby ostrzec Kakashi'ego. Srebrnowłosy obrócił się, zdając sobie sprawę, że nie ma jak uciec (drzewo, przebity chidori napastnik, drzewo, atakujący, w górze zbitek gałęzi, nie pozwalający skoczyć).
_________________________________________________________________________________
Na sam początek chciałabym podziękować, za komentarze pod poprzednimi częściami :) Gdyby nie one, to już dawno przestałabym pisać.
Mam nadzieję, że ta, szósta już, część, się podobała :)
poniedziałek, 1 września 2014
I 5. Postój
- "Czas ruszyć dalej" - pomyślał Kakashi, kończąc krótki postój. - Kuchiyose no jutsu!
Przed kopiującym ninja pojawił się Pakkun.
- Emmm.... Kakashi...- zaczął ninken.
- Wiem. Ktoś jest w pobliżu.
_________________________________________________________________________________
- Myślę, że czas zarządzić postój - powiedział Shikamaru. Byli w drodze już od długiego czasu. Dodatkowo Akamaru już zdążył zgubić trop i przez kilka godzin szukali na oślep. Wszyscy zaczynali być już zmęczeni. Toteż nie bez radości (no chyba, że mowa o Lee) zabrali się za zbieranie drewna na ognisko (robiło się już ciemno i zimno) i zdejmowanie z siebie bagaży. W ciagu kilku chwil wszystko było gotowe i cała szóstka rozsiadła się wokół. Naruto oczywiście koło Hinaty i (to mniej oczywiste) koło Kiby, Kiba koło Shikamaru, Shikamaru koło Ikari, Ikari koło Lee (po bardzo długich próbach wmówienia mu, że między Kibą, a Shikamaru jest więcej miejsca).
W ciągu kilku minut zrobiło się nawet całekiem przyjemnie. Ogień idealnie ogrzewał zmęczonych shinobi. Ikari popatrzyła na obecnych koło niej. Czuła się wśród nich już w miarę jak wśród starych kolegów. Co prawda była najmłodsza z całej szóstki (miała dopiero 15 lat), ale to wcale jej nie przeszkadzało. Nawet czasami z tego korzystała i kiedy Lee zaczynał sie do niej zalecać, a nie była w zbyt dobrym humorze, wyzywała go żartobliwie od pedofili (5 lat różnicy jednak robi swoje).
Słońce zdążyło już zajść, a poza światłem ogniska panował mrok. Księżyc zasłoniły chmury. W oddali słychać było raz po raz wycie wilków. Widać (a raczej słychać) było, że nie potrzebują widzieć księżyca, żeby odczuwać głeboką potrzebę, żeby go czcić.
Cała szóstka shinobi wyglądała na bardzo zmęczonych. Kiba użył nawet śpiącego Akamaru jako poduszki i chwilę potem z jego strony rozległy się odgłosy chrapania. Naruto zasnął oparty o Hinatę, ta zaś oparła się o pobliskie drzewo. Lee chciał pójść za przykładem blondyna, ale za każdym razem, kiedy chciał się oprzec o Ikari, ta wstawała, powodując, że ten spotykał sie niezbyt delikatnie z glebą. Po kilku próbach dziewczyna zmęczona niestrudzonymi próbami Brewki postanowiła, że pośpi sobie na drzewie. Shikamaru natomiast nie spał, zajęty obmyślaniem planu. Od chwili, kiedy zgubili trop, cała wędrówka była tylko błądzeniem na ślepo. Marnowali tylko energię. W końcu w środku nocy, zabrał się za budzenie reszty i w końcu, wśród pomruków niezadowolenia, wszyscy znowu obsiedli sie dookoła dogasającego już ogniska.
- Myślę, że warto by omówić dalszy plan działania. - zaczął członek klanu Nara. - Zwłaszcza, że teraz nawet nie wiemy, gdzie dalej iść.
- Może wykorzystamy byakugan? - zapytał Naruto.
- Podziałałoby, gdyby cel był w jego zasięgu - odpowiedziała, kręcąc przecząco głową Hinata.
- Bardziej myślałem w tej sytuacji o twoich klonach cienia, Naruto - ponownie zajął głos Shikamaru.
- No tak! Racja! - krzyknął olśniony blondyn. - Nie po myślałem o tym.
- Chyba to nie będzie nawet potrzebne. - przerwała Ikari. - Przed chwilą dowiedziałam się, że jest około 20km od nas. Musimy po prostu udać się na południowy-wschód. Dodatkowo juz napotkał przeciwników.
- Skąd...? - zapytał zdziwiony Shikamaru.
- Mam dobrych informatorów. - odpowiedziała dziewczyna. W tym momencie z krzaków wyszedł wilk. Podszedł do Ikari i usiadł koło niej.
- Juz jakiś czas temu wysłałam moja sworę, żeby czegoś dowiedziała się o przeciwniku. O zdolnościach, położeniu itd.
- Moment! - odezwał się Kiba. - Coś tu kręcisz. Jak niby mogłaś się kontaktować z wilkami? Musiałabyś należeć do klanu Okami, ale przecież wszyscy jego członkowie nie żyją!
- Czyli masz przed sobą trupa.
- No pięknie! Czyli będę musiał współpracować z członkiem najgorszego klanu na świecie.
- I vice versa śmieciu Inuzuka.
- Coś ty powiedziała?!
- To, co słyszałeś, baka.
- Nie daruję!!!! - W tym momencie Kiba rzucił się na Ikari. Ta jednak zręcznie go uniknęła, a ten walnął dość mocno w drzewo. Na jego głowie pojawił się dość spory guz.
-Dobrze ci tak. - skomentowała dziewczyna. - Jesteśmy teraz na misji. Sprawy między klanami możemy załatwić po jej wykonaniu. - Ikari usiadła z powrotem na swoim miejscu. Kiba podobnie, z ta tylko różnicą, że przy okazji coś mruczał pod nosem.
- Wracając do tematu, zdobyłaś jakieś informacje na temat wroga? - odezwał się Shikamaru.
- Tak - opowiedziała Ikari - ogólnie jest ich sześcioro. Jeden z nich używa jakiejś techniki czasoprzestrzennej. Drugi głównie wybuchowych notek, za to tak wymyślnie, że są bardziej skuteczne, niż niektóre skomplikowane ninjutsu. Trzeci z nich to najprawdopodbniej jakiś zbieg z klanu Hyuuga, bo używa byakugan. Czwarty jest specem w sprawach jutsu natury ziemi. Piąty i szósty są tak dobrzy jak on, ale jeden w technikach wiatru, a drugi: wody.
- Mówiłaś też, że Kakashi już zaczął walkę.
- Tak. Na razie jeszcze sobie jakoś radzi. A przynajmniej radził mniej więcej dwie godziny temu.
_________________________________________________________________________________
Nowa notka na rozpoczęcie roku szkolnego :) Mam nadzieję, że się podobała.
Przed kopiującym ninja pojawił się Pakkun.
- Emmm.... Kakashi...- zaczął ninken.
- Wiem. Ktoś jest w pobliżu.
_________________________________________________________________________________
- Myślę, że czas zarządzić postój - powiedział Shikamaru. Byli w drodze już od długiego czasu. Dodatkowo Akamaru już zdążył zgubić trop i przez kilka godzin szukali na oślep. Wszyscy zaczynali być już zmęczeni. Toteż nie bez radości (no chyba, że mowa o Lee) zabrali się za zbieranie drewna na ognisko (robiło się już ciemno i zimno) i zdejmowanie z siebie bagaży. W ciagu kilku chwil wszystko było gotowe i cała szóstka rozsiadła się wokół. Naruto oczywiście koło Hinaty i (to mniej oczywiste) koło Kiby, Kiba koło Shikamaru, Shikamaru koło Ikari, Ikari koło Lee (po bardzo długich próbach wmówienia mu, że między Kibą, a Shikamaru jest więcej miejsca).
W ciągu kilku minut zrobiło się nawet całekiem przyjemnie. Ogień idealnie ogrzewał zmęczonych shinobi. Ikari popatrzyła na obecnych koło niej. Czuła się wśród nich już w miarę jak wśród starych kolegów. Co prawda była najmłodsza z całej szóstki (miała dopiero 15 lat), ale to wcale jej nie przeszkadzało. Nawet czasami z tego korzystała i kiedy Lee zaczynał sie do niej zalecać, a nie była w zbyt dobrym humorze, wyzywała go żartobliwie od pedofili (5 lat różnicy jednak robi swoje).
Słońce zdążyło już zajść, a poza światłem ogniska panował mrok. Księżyc zasłoniły chmury. W oddali słychać było raz po raz wycie wilków. Widać (a raczej słychać) było, że nie potrzebują widzieć księżyca, żeby odczuwać głeboką potrzebę, żeby go czcić.
Cała szóstka shinobi wyglądała na bardzo zmęczonych. Kiba użył nawet śpiącego Akamaru jako poduszki i chwilę potem z jego strony rozległy się odgłosy chrapania. Naruto zasnął oparty o Hinatę, ta zaś oparła się o pobliskie drzewo. Lee chciał pójść za przykładem blondyna, ale za każdym razem, kiedy chciał się oprzec o Ikari, ta wstawała, powodując, że ten spotykał sie niezbyt delikatnie z glebą. Po kilku próbach dziewczyna zmęczona niestrudzonymi próbami Brewki postanowiła, że pośpi sobie na drzewie. Shikamaru natomiast nie spał, zajęty obmyślaniem planu. Od chwili, kiedy zgubili trop, cała wędrówka była tylko błądzeniem na ślepo. Marnowali tylko energię. W końcu w środku nocy, zabrał się za budzenie reszty i w końcu, wśród pomruków niezadowolenia, wszyscy znowu obsiedli sie dookoła dogasającego już ogniska.
- Myślę, że warto by omówić dalszy plan działania. - zaczął członek klanu Nara. - Zwłaszcza, że teraz nawet nie wiemy, gdzie dalej iść.
- Może wykorzystamy byakugan? - zapytał Naruto.
- Podziałałoby, gdyby cel był w jego zasięgu - odpowiedziała, kręcąc przecząco głową Hinata.
- Bardziej myślałem w tej sytuacji o twoich klonach cienia, Naruto - ponownie zajął głos Shikamaru.
- No tak! Racja! - krzyknął olśniony blondyn. - Nie po myślałem o tym.
- Chyba to nie będzie nawet potrzebne. - przerwała Ikari. - Przed chwilą dowiedziałam się, że jest około 20km od nas. Musimy po prostu udać się na południowy-wschód. Dodatkowo juz napotkał przeciwników.
- Skąd...? - zapytał zdziwiony Shikamaru.
- Mam dobrych informatorów. - odpowiedziała dziewczyna. W tym momencie z krzaków wyszedł wilk. Podszedł do Ikari i usiadł koło niej.
- Juz jakiś czas temu wysłałam moja sworę, żeby czegoś dowiedziała się o przeciwniku. O zdolnościach, położeniu itd.
- Moment! - odezwał się Kiba. - Coś tu kręcisz. Jak niby mogłaś się kontaktować z wilkami? Musiałabyś należeć do klanu Okami, ale przecież wszyscy jego członkowie nie żyją!
- Czyli masz przed sobą trupa.
- No pięknie! Czyli będę musiał współpracować z członkiem najgorszego klanu na świecie.
- I vice versa śmieciu Inuzuka.
- Coś ty powiedziała?!
- To, co słyszałeś, baka.
- Nie daruję!!!! - W tym momencie Kiba rzucił się na Ikari. Ta jednak zręcznie go uniknęła, a ten walnął dość mocno w drzewo. Na jego głowie pojawił się dość spory guz.
-Dobrze ci tak. - skomentowała dziewczyna. - Jesteśmy teraz na misji. Sprawy między klanami możemy załatwić po jej wykonaniu. - Ikari usiadła z powrotem na swoim miejscu. Kiba podobnie, z ta tylko różnicą, że przy okazji coś mruczał pod nosem.
- Wracając do tematu, zdobyłaś jakieś informacje na temat wroga? - odezwał się Shikamaru.
- Tak - opowiedziała Ikari - ogólnie jest ich sześcioro. Jeden z nich używa jakiejś techniki czasoprzestrzennej. Drugi głównie wybuchowych notek, za to tak wymyślnie, że są bardziej skuteczne, niż niektóre skomplikowane ninjutsu. Trzeci z nich to najprawdopodbniej jakiś zbieg z klanu Hyuuga, bo używa byakugan. Czwarty jest specem w sprawach jutsu natury ziemi. Piąty i szósty są tak dobrzy jak on, ale jeden w technikach wiatru, a drugi: wody.
- Mówiłaś też, że Kakashi już zaczął walkę.
- Tak. Na razie jeszcze sobie jakoś radzi. A przynajmniej radził mniej więcej dwie godziny temu.
_________________________________________________________________________________
Nowa notka na rozpoczęcie roku szkolnego :) Mam nadzieję, że się podobała.
Subskrybuj:
Posty (Atom)