Do Konohy, w żałobnych nastrojach, wracała piątka shinobi'ch (i ninken). Nikt nie rozmawiał, panowała cisza, zakłócana tylko odgłosami ich kroków. Mimo, że ich misja się powiodła, to w jej trakcie stracili dwie osoby. a to dość dużo, jak na siedmioosobową grupę.
W pewnym momencie rozległ się jęk. I to dość niespodziewany. Otóż nie wydał jej nikt z tej piątki. Nawet nie wydał go Akamaru. Na początku wszyscy uznali, że to przesłyszenie i nikt nie zwrócił na niego uwagi. Szli dalej.
Ale wtedy jęk rozległ się ponownie. I znowu. I jeszcze raz. Aż w końcu trzeba było zwrócić na to uwagę.
- Naruto, skończ już z tym! - nie wytrzymał Kiba. - To nie jest śmieszne!
- Kiedy to nie ja! Myślałem, że to ty! - odpowiedział blondyn.
- Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy?!
- A skąd tobie przyszło do głowy, że to ja?!
- Bo to w twoim stylu!
- Bardziej w twoim!
- Zamknij się!
- To ty się zamnknij!
- Może obaj byście się zamknęli? - dobiegł ich znudzony głos Shikamaru. - Lepiej przestańcie się kłócić i podejdźcie tutaj.
Naruto i Kiba posłuchali go i podeszli reszty. Wszyscy skupili się na Kakashi'm. Wyglądało na to, że jednak żył. I to właśnie on tak jęczał (na jego miejscu też bym jęczała). W tamtym momencie powoli się budził, rujnując nadzieje Uzumaki'ego na zobaczenie, co kryje pod maską. Atmosfera zaczęła się rozluźniać.
Hatake otworzył oczy. Zobaczył pozostałą piątkę z drużyny, patrzących na niego, jak na jakąś atrakcję turystyczną. Na początku nie rozumiał co się dzieje. W końcu chyba nic nie było nadzwyczajnego w tym, że się obudził. No, ale coś było nie tak. Słońce chyliło się ku zachodowi. Czyżby aż tyle spał? Nie. Tu cos musiało być na rzeczy. Przypomniały mu się wspomnienia, które traktował jak sen. Bo w końcu wskazywały na to, że umarł, a przecież żyje. Dodatkowo nie był wcale ociężały, jak po spaniu. Mógł od razu wstać i isć. Nie był też głodny, jak to zwykle bywa. W pełni sprawny, gdyby zaatakowali jacyś wrodzy shinobi, mógłby natychmiast stanąć do walki.
To nie było normalne po śnie. A więc to nie mógł być sen. Czyli umarł? Jeśli tak, to czemu żyje? To wszystko nie trzymało się kupy. Iluzja? Przecież w czasie snu nie mogłby być w nią złapany. Więc co to było?
_________________________________________________________________________________
Dwójka postaci zbliżała się do niepozornej jaskini. Jedna z nich (której twarz nie była zasłonięta przez kaptur i przewiązana materiałem) rozejrzała (a raczej rozejrzał, bo był to mężczyzna) się, czy nikt ich nie śledzi, a następnie dwójka weszła do środka. Przed nimi pojawił się korytarz, stromo prowadzący w dół. Po kilkunastu minutach marszu ukazała się obszerna sala, pełna ludzi.
Większość z nich nawet nie zwróciła na tą dwójkę uwagi. W zasadzie.... nikt nie zwróci na nią uwagi. Zakapturzona osoba poruszyła się nerwowo. Coś zaczęło się do nich zbliżać w zastraszająco szybkim tempie.
_________________________________________________________________________________
Razem z tą częścią wysyłam do was pozdrowienia spod kołdry (choroba mnie wzięła). Mam nadzieję, że notka się podobała, jak zwykle czekam na komentarze (konstruktywna krytyka mile widziana ;) ).
jej pierwsza! super notka( ale ty o tym wiesz ) i mam nadzijeje że ikari wkroczy do akcji razem z lee( potrzebuje kolejnej patelni ma ktoś?)
OdpowiedzUsuńFajna notka :)
OdpowiedzUsuń