W tym momencie w stojącego za Kakashi'm (a właściwie już przed) shinobi uderzyła zbita, wirująca kulka elektryczności. Odrzuciła go na inne drzewo, zanim ten zdążył się zdematerializować. Wszyscy popatrzyli na osobę, która użyła tej techniki.
Była to postać ukryta pod płaszczem, z zasłoniętymi oczami i maską zasłaniającą resztę twarzy. Obecnych natychmiast zdziwiło to, że była w stanie wycelować w odpowiednie miejsce bez używania oczu. Musiała (lub musiał) mieć doskonałe umiejętności wyczuwania chakry. Zresztą nie podlegało wątpliwości, że zastosowane jutsu było połączeniem natury błyskawic i rasengan'a. Pojawiło się pytanie: jak się tego nauczyła? I chyba najważniejsze: skąd się tu wzięła?
Postać natomiast, nie zważając na zdziwone miny (zresztą i tak ich naprawdopodobniej nie widziała), ruszyła na shinobi'ch władających chakrą powietrza i wody. Pokonała (albo pokonał) ich, zanim ci zorientowali się o co chodzi. Następnie użyła (lub użył) bomby dymnej i ślad nie został po tym, że ktoś oprócz shinobi'ch z Konohy i tamtej szóstki ktoś tu był (no może oprócz tych trupów). W tym samym momencie znikł też i ostatni żywy z przeciwników drużyny Shikamaru.
_________________________________________________________________________________
- Kim ty do diabła jesteś?! - w ciemności rozległ się męski głos.
- Waszym sojusznikiem - odpowiedział mu kobiecy (bardziej nastoletni) głos.
- To czemu pomagałaś tamtym?
- Żeby móc bez przeszkód do was dołączyć. Zresztą słyszałam, że śmierć członków waszej grupy to nic specjalnego.
- Widzę, że jesteś dobrze poinformowana... dobrze. Dostaniesz szansę. Ale jest warunek. Musisz zabić jednego z członków grupy z Konohy. Tego z szarymi włosami.
- Dobrze. - głos odpowiadającej nawet nie nie zmienił tonu.
_________________________________________________________________________________
Ognisko już prawie zgasło. Wszyscy zasnęli. Po trudach walki nikomu nie chciało się stać na warcie. Najprawdopodobniej, gdyby teraz koło nich coś wybuchło, nikt nawet by nie przewrócił się na drugi bok, a co dopiero obudził.
Nagle koło śpiących przemknął się cień. Bardzo cicho, tak, że nawet, gdyby ktoś stał na czatach, ta osoba nie zwróciłaby niczyjej uwagi. Była to ta sama postać, co w czasie walki pomogła shinobi'm z Konohy. Szybko podkradła się w pobliże Kakashi'ego. Z torby na broń (pod płaszczem) wyjęła kunai.
- Przepraszam - szepnęła zimnym, bezbarwnym głosem. Następnie wbiła kunai w jeden z punktów witalnych Hatake.
Po kilku sekundach już jej tu nie było. Jedyne, co zostało na miejscu, mówiące, że ktoś tu był oprócz śpiących, było martwe ciało syna Białego Kła.
_________________________________________________________________________________
- Aaaaaaa!!! - rozległ się krzyk Naruto. O dziwo to on obudził się pierwszy z całej grupy i to on jako pierwszy zobaczył ciało jonina. Automatycznie pobudził do tej pory śpiących kompanów.
- Naruto - odezwał niezbyt rozbudzony Shikamaru. Jeszcze nie widział "miejsca zbrodni" - jeżeli musisz krzyczeć, to mógbyś chociaż trochę ciszej? Niektórzy chcieliby jeszcze spać...
- Ty lepiej już nie śpij, Shikamaru - wtrącił się Kiba. - Nie dziwię, się, że on tak krzyknął.
- Hm? - Shikamaru wstał. Dopiero teraz dostrzegł ciało.
- Może poprostu Kakashi-sensei się gdzieś ukrył, a to jest test, żeby sprawdzić, czy sobie dobrze poradzimy? - zapytał Lee, któremu najwidoczniej bardzo brakowało treningów.
- Nie sądzę - odpowiedział po chwili Shikamaru. - To nie wygląda na udawane. Raczej ktoś musiał w nocy tu przyjść specjalnie po to, żeby go zabić... tylko czemu tylko jego? To trochę nielogiczne... ten ktoś mógł przecież z łatwością zabić nas wszystkich...
- Może to ma coś wspólnego ze zniknięciem Ikari? - zapytał Lee. - Przecież walki nikt jej nie widział.
- Albo może to robota tamtej postaci, która pojawiła się jak znikąd? - zwróciła uwagę Hinata. - Co prawda wtedy nam pomogła, ale przeciez mogła to równie dobrze zrobić dla zmyłki...
- Albo Ikari i tamta osoba to ta sama osoba - odezwał się Kiba. - W końcu pochodzi z klanu Okami. Nigdy nie wolno ufać jego członkom.
- Ikari? Sugerujesz, że mogłaby nas zdradzić? - niedowierzał Lee.
- Nie jest to aż tak bardzo wykluczone - wypowiedział się Shikamaru. - Bądź, co bądź, nie wiemy nawet, co się z nią stało...
_________________________________________________________________________________
Czas mija, a przed wami już siódma część. Proszę nie bić za długość (ekstra krótkie części, niestety sama sobie z tego zdaję sprawę). ;) Broszę też nie bić za akcję (nie miałam pomysłu jak dalej rozwinąć odpowiednio akcje). Za wszystkie błedy szczerze żałuję. XD Dziękuje za poprzednie komentarze :)
PS.I sory za to, że post ze śmiercią Kakashi'ego opublikowałam w dzień jego urodzin. To ni było specialnie! O.O
Szkoda, że tak krótko ale super że napisałaś :) Czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)