To było jak zły sen. Nie zauważyła nawet, jak po jej policzkach zaczęły spływać łzy. Inaczej sobie wyobrażała to wszystko. Myślała, że wróci do domu, że znowu będzie szczęśliwa z rodziną... a tu nagle takie... coś. Zamiast wśród rodziny, w przytulnym pokoju, klęczała nad grobem córki na cmentarzu. Dwadzieścia cztery lata - tyle minęło od jej śmierci. Miała tylko trzy latka i tyle życia przed sobą...
- Ikari... - wyszeptała ledwo słyszalnie, jakby chcąc przywołać ją z powrotem. Mimo, że wiedziała, że to nic nie da. Pod wpływem impulsu kobieta wstała i zaczęła biec przez cmentarz sprawdzając dokładnie każdy nagrobek. Przy ostatnim padła na kolana i tłumiąc kolejną falę płaczu, zaciskając dłonie, krzyknęła z pretensją:
- Jak mogłeś jej dać umrzeć?! Czemu... czemu...? - dalej przerwał jej niepohamowany szloch. Nie znalazła jego nagrobka. Musiał żyć. Więc czemu pozwolił ich córce umrzeć? I jak teraz wygląda jego życie? Skoro umarła, czy znalazł sobie nową rodzinę? A może pozostał sam? Pamięta o nich, czy już zapomniał? Miała tyle pytań... na która natychmiastowo potrzebowała odpowiedzi. Jednak jedynym sposobem, żeby się ich dowiedzieć było odnalezienie go i spytanie się osobiście. Ale gdzie mógł być? Może w tym momencie akurat jest na misji? Nieważne, czy był, czy nie, trzeba było spróbować. Kobieta wstała w pełni zdecydowana. Szybkim krokiem wyszła z cmentarza, po czym wybiegła na jedną z bardziej ruchliwych ulic. Wśród tylu ludzi najłatwiej byłoby na niego się natknąć, choć też najtrudniej dostrzec i dotrzeć. Ale nawet jeśli musiałaby tu stać do wieczora, musi go znaleźć.
Nerwowo zaczęła się rozglądać dookoła. Tu jakiś kapelusz, tam dziwnie ułożone czerwone włosy, jeszcze gdzie indziej dzieciak z założoną maską. Ale gdzie ON mógł się znajdować? Tu nie, tam też nie.... Obok znowu przeszła jakaś matka z dzieckiem. Czemu to musi jej o tym przypominać?! Czemu nagle wszystko się uwzięło, żeby jeszcze bardziej cierpiała?! To było niesprawiedliwe, takie...
Nie wiedzieć czemu, nagle jej uwagę przykuła postać tej samej kobiety z około siedmioletnią córką, z którą zderzyła się wcześniej. Była w mniej więcej tym samym wieku, w jakim byłaby Ikari, jakby żyła. Nawet jej włosy były tego samego koloru, nie mówiąc o oczach. I choć na tym skończyły się podobieństwa, to jednak patrząc na nią, nie potrafiła nie pomyśleć o córce. Czy gdyby nie zginęła, wyglądałaby właśnie jak ona? Czy też miałaby dziecko? Już na samą myśl o tym, kobiecie chciało się płakać. Gdzie ON jest?! Kiedy go wreszcie spotka i wszystkiego się dowie?!
Tu nic, tam też, z tył tak sa... nie! Tych włosów nigdzie nie przeoczy! Nikt na całym świecie nie miał takich szarych odstających włosów! Nie zastanawiając się nad niczym, zaczęła przedzierać się przez tłum. Raz po raz jego fryzura migała jej między głowami przechodniów, ale kobieta nie potrafiła się do niego zbliżyć, zawsze ktoś stawał jej na drodze, nie pozwalał. Aż w końcu... zniknęła. Ot tak po prostu.
Słońce zaczęło zachodzić. Dalsze poszukiwania przestały mieć sens. Trzeba było odpocząć i kolejnego dnia zacząć dalej. Ale, no właśnie, gdzie miała się podziać? Nie miała już przecież domu, na ulicy też nie byłoby wskazane, żeby spała, bo czasem dziwne typy się tam pałętały i mogłoby się to źle skończyć. Pozostawało jeszcze miejsce, gdzie kiedyś znajdował się jej dom. Ale czy chciała tam wracać? Powrót tam rozdrapałby jej stare rany, znowu towarzyszyłby jej ten ból. Co nie oznaczało, że miała lepsze wyjście z tej całej sytuacji. Chcąc, nie chcąc, musiała przenocować właśnie tam.
Niechętnie skierowała się w kierunku jej dawnego domu. Wlokąc nogi, bez jakichkolwiek chęci do życia, po półgodzinie marszu doszła na miejsce. Wybrała sobie najmniej twardy kawałek ziemi i położyła się, wpatrując się w gwiazdy. Przypomniało jej się, jak z mężem kiedyś właśnie tutaj rozbili sobie namiot. Wpatrywali się wtedy w rozgwieżdżone niebo i właśnie wtedy postanowili, że jak się pobiorą, to kupią sobie pobliski dom. Właśnie ten, który teraz był jedynie stertą popiołu.
- Gdzie teraz jesteś, Kakashi? - zapytała cicho, roniąc łzę. - Czemu cię przy mnie nie ma?
_________________________________________________________________________________Jak zawsze zacznę od przeprosin za długość :'( po tak długiej przerwie nie zdążyłam wrócić do normy :/ Ale mam nadzieję, że się podobało :) Choć myślę, że nie każdy lubi taki ciężki klimat :'( Kolejną część postaram się dodać jak najszybciej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz