Naruto biegł w stronę Lee, tak szybko, jak mógł. Przed chwilą miał wezwanie od Tsunade i otrzymał zadanie zebrać jak najwięcej shinobi'ch (i kunoichi), będących w danej chwili bez misji. Nie wiedział jeszcze, o co chodzi, ale z tonu Hokage dało się łatwo wywnioskować, że sprawa jest poważna.
Toteż blondyn dawał z siebie tyle, ile mógł, żeby spełnić swoje zadanie. Zdołał już skołować Hinatę, Kibę, Shikamaru i został mu już tylko Lee. No i jeszcze postanowił zaryzykować i wziąć na misję tą dopiero co przybyłą kunoichi, na której punkcie zwariował Brewka.
Stąd też, kiedy zobaczył ich oboje, pomyślał z ulgą, że ma szczęście, że nie będzie musiał jej szukać (a niełatwo było ją znaleźć). Sama dziewczyna zresztą bardzo szybko przypomniała sobie układ ulic Konohy i po kilku dniach już w pełni się orientowała (a przynajmniej udawało jej się w nich nie zgubić). Dużo czasu spędzała na dachach, utkwiona we własnych rozmyślaniach, raz po raz wpatrując się w znak na prawej dłoni. Nikt nie wiedział co to znaczy, skąd go ma, od kiedy i dlaczego ona poświęca na patrzenie na niego tyle czasu.
Jednak od kiedy Ikari pojawiła się w wiosce, Naruto wyczuwał w jej pobliżu mnóstwo jakiejś znajomej chakry. A przynajmniej zdawało mu się, że jest jakaś znajoma. Tylko nie mógł sobie nigdy przypomnieć skąd ją zna. W końcu nawet przestał zawracać sobie tym głowę.
- Babcia Tsunade wzywa! - krzyknął, dobiegając do rozmawiającej dwójki.
- Kogo? Mnie, czy Lee? - zapytała Ikari.
- Oboje - odpowiedział blondyn. - Reszta już czeka w jej biurze.
- Reszta? - dołączył Brewka.
- Kazała zwołać wszystkich, którzy nie są teraz na misji.
- Czyli musi być poważnie. - podsumowała dziewczyna.
_________________________________________________________________________________
- Czy to wszyscy? - zapytała Tsunade, kiedy trójka dołączyła do czekających już w biurze.
- Tak. - odpowiedział Naruto.
- Dobrze. Dołączycie jako wsparcie do misji Kakashi'ego. Okazało się, że jest dużo trudniejsza i bardziej niebezpieczna, niż przypuszczaliśmy. Dostałam raporty na temat umiejętności wrogich shinobi. Sam może sobie z nimi nie poradzić.
- Czyli rozumiem, że mamy mu pomóc w walce z nimi? - zapytał znudzonym głosem Shikamaru.
- Tak. A ty dodatkowo, zostaniesz dowódcą tej grupy.
- Jakie to kłopotliwe... - westchnął członek klanu Nara.
- Co oni chcą zdziałać? - zapytała się Hinata.
- Tego tak dokładnie nikt nie wie. Jednak wiadomo, że to na pewno nie posłuży utrzymaniu pokoju między wioskami shinobi. Zwłaszcza, że już w przeszłości narobili wiele kłopotów. - odpowiedziała Hokage.
- Czyli po prostu znów coś kombinują? - zapytał Kiba - tylko dlaczego nie zamknięto ich w jakimś więzieniu, skoro już coś złego zrobili?
- Właśnie w tym problem, że po tym wszystkim znikli tak szybko jak się pojawili. Dopiero ostatnimi czasy znowu się pokazali. Dlatego macie wyruszać najszybciej, jak tylko możecie. - zakończyła Tsunade. - Zrozumiano?
- Hai! - odpowiedziała zgodnie grupa i ruszyła w stronę wyjścia.
_________________________________________________________________________________
-Wszyscy gotowi? - zapytał Shikamaru przy bramie Konohy - możemy ruszać?
W zasadzie nawet nie musiał się pytać. Każdy miał przy sobie torbę z niezbędnymi rzeczami. No, prawie wszyscy. Ikari przyszła tak, jak wyszła od Tsunade. Co (o dziwo) nikogo nie zdziwiło. Natychmiast wyszli z wioski.
_________________________________________________________________________________
- Nie uważacie, że coś tu jest podejrzane? - zapytał Naruto, będąc w odpowiedniej odległości od reszty uczestników misji. - Babcia Tsunade nie podawała nam żadnych szczegółów na temat tych shinobi. Nawet tego, co tak dokładnie zrobili.
- Czasami są sprawy, o których nie można tak po prostu rozmawiać - zabrała głos Ikari.
- Mówisz tak, jakbyś wiedziała o co chodzi - zwrócił uwagę Kiba. W tej chwili dziewczyna zbladła.
- Ale bądź, co bądź ma trochę racji - zaczął jej bronić Lee. - Niektóre sprawy są przecież objęte tajemnicą i czasami o takich sprawach wiedzą tylko kage.
- A co jeśli to tak naprawdę podstęp? - odezwał się ponownie Naruto.
- Daj spokój, Naruto - przerwał mu Shikamaru. - Po co Hokage miałaby szykować przeciwko nam jakiś podstęp? To trochę nielogiczne, nie sądzisz?
- No... w zasadzie... chyba masz rację.
_________________________________________________________________________________
Dzisiejszy wpis wyszedł trochę... słaby w porównaniu do poprzednich
WAŻNE!!!!
Nie czytajcie poprzednich opowiadań! Zaspoilerują wam najnowsze :'(
poniedziałek, 25 sierpnia 2014
poniedziałek, 18 sierpnia 2014
I 3. Ikari
Jednak wbrew obawom Naruto, osobą, która otworzyła drzwi wcale nie był Kakashi.
Otóż jego oczom ukazała się nieznana mu dziewczyna. Nieznajoma widząc go natychmiast się wycofała (po prostu uciekła). Niewiele się nie namyślając, blondyn pobiegł za nią. Udało mu się zatrzymać ją przed budynkiem.
- Czemu przyszłaś do domu sensei'a? - zapytał bez ogródek (i bez przedstawiania się) Uzumaki. W tym momencie dziewczyna zbladła.
- Jaa... po prostu... chciałam się z nim spotkać... - odpowiedziała niepewnie po chwili milczenia. Wydało się to trochę podejrzane (jak dla Naruto).
- A może chciałaś mu coś ukraść?! - oskarżył ją, nie zachowując należytej odległości, między jej twarzą, a jego.
- Skąd! - odpowiedziała, blednąc -Skąd takie przypuszczenie?
- Bo chciałaś tam wejść bez pukania, kiedy jego akurat nie było.
- W takim razie mogłabym powiedzieć o tobie to samo.
- Wcale nie.
- Wcale tak.
- Nie.
- Tak.
- Znowu się spotykamy! - tu do rozmowy wtrącił się Lee.
- Brewka! Co ty tu robisz! - Naruto nie zawachał się wyrazić swojego zdziwenia.
- Postanowiłem trochę pospacerować, żeby nie marnować mojej siły młodości, kiedy zobaczyłem po raz kolejny tą przepiękną dziewczynę. Stąd też podszedłem do was i postanowiłem zagadać.
- Czy ja zawsze muszę mieć takiego pecha? - zapytała samą siebie "ofiara" miłości Lee.
- Czemu jesteś taka pochmurna? - Brewka jakby nie usłyszał tego, co przed chwilą powiedziała nieznajoma.
- No to powiem bez owijania w bawełnę: nie znalazłam nigdzie osoby, którą szukam już od dobrego czasu, ktoś tutaj obecny posądza mnie o kradzież, a w dodatku zaleca się do mnie jakiś idiota.
- Ktoś jeszcze się w tobie zakochał? - zapytał Lee, przy okazji rozglądając się, jakby szukał tego "idioty" gdzieś w pobliżu.
- I dlaczego mnie nazwałaś tylko ktosiem?! - dołączył Naruto.
- Dwójca matołów... - westchnęła dziewczyna i poszła gdzieś indziej.
_________________________________________________________________________________
Brązowowłosa usiadła na dachu jednego z budynków. Zaczęła rozmyślać nad tym, co dalej robić. Na razie wszystko, co robiła w dążeniu do osiągnięcia celu kończyło się na niczym. Zawsze coś stawało jej na przeszkodzie...
- Tu się ukryłaś! - dziewczyna usłyszała głos, który był ostatnim głosem, jaki chciała w tamtej chwili usłyszeć. - Czemu mnie szukasz, eeee jak ci tam było.... Brewka?
- Mam na imię Lee. Niektórzy przyjaciele, w tym Naruto, mówią na mnie Brewka. A ty?
- Co ja?
- Jak masz na imię?
- Czyli o to ci chodzi.... jestem Ikari.
- Ciekawe imię.
- To był pomysł mojej mamy. Była zła na tatę na to, co wyprawiał w dniu moich narodzin, dlatego nie zgodziła się na Hikari.
- A co wyprawiał?
- Myślę, że raczej wszystko wyjaśni ci fakt, że urodziłam się w Prima Aprilis.
- To faktycznie...
- I pomyśleć, że rok później mama zginęła na misji... prawie jej nie pamiętam.
- Bardzo mi przykro.
- Nie ma co rozpamiętywać... siedzenie i płakanie nad tym nie przywróci jej życia...
- Racja. A tak zmieniając temat, czemu chciałaś się spotkać z Kakashi'm-sensei?
- Mam pewną sprawę do wyjaśnienia. - to mówiąc, mimowolnie spojrzała na swoją prawą dłoń. Widniał na niej znak, składający się z dziesiąciu ramieni, wychodzących ze środka okręgu. Od trzech lat widniał na jej ręce. I za jego sprawą musiała czekać tyle czasu na powrót do Konohy.
Na samo wspomnienie momentu, kiedy "zdobyła" ten znak, dziewczynę przeszły ciarki. Ale nie miała wtedy innego wyjścia. Musiała.
_________________________________________________________________________________
To już trzecia część... Mam nadzieję że się podobała. ;)
Otóż jego oczom ukazała się nieznana mu dziewczyna. Nieznajoma widząc go natychmiast się wycofała (po prostu uciekła). Niewiele się nie namyślając, blondyn pobiegł za nią. Udało mu się zatrzymać ją przed budynkiem.
- Czemu przyszłaś do domu sensei'a? - zapytał bez ogródek (i bez przedstawiania się) Uzumaki. W tym momencie dziewczyna zbladła.
- Jaa... po prostu... chciałam się z nim spotkać... - odpowiedziała niepewnie po chwili milczenia. Wydało się to trochę podejrzane (jak dla Naruto).
- A może chciałaś mu coś ukraść?! - oskarżył ją, nie zachowując należytej odległości, między jej twarzą, a jego.
- Skąd! - odpowiedziała, blednąc -Skąd takie przypuszczenie?
- Bo chciałaś tam wejść bez pukania, kiedy jego akurat nie było.
- W takim razie mogłabym powiedzieć o tobie to samo.
- Wcale nie.
- Wcale tak.
- Nie.
- Tak.
- Znowu się spotykamy! - tu do rozmowy wtrącił się Lee.
- Brewka! Co ty tu robisz! - Naruto nie zawachał się wyrazić swojego zdziwenia.
- Postanowiłem trochę pospacerować, żeby nie marnować mojej siły młodości, kiedy zobaczyłem po raz kolejny tą przepiękną dziewczynę. Stąd też podszedłem do was i postanowiłem zagadać.
- Czy ja zawsze muszę mieć takiego pecha? - zapytała samą siebie "ofiara" miłości Lee.
- Czemu jesteś taka pochmurna? - Brewka jakby nie usłyszał tego, co przed chwilą powiedziała nieznajoma.
- No to powiem bez owijania w bawełnę: nie znalazłam nigdzie osoby, którą szukam już od dobrego czasu, ktoś tutaj obecny posądza mnie o kradzież, a w dodatku zaleca się do mnie jakiś idiota.
- Ktoś jeszcze się w tobie zakochał? - zapytał Lee, przy okazji rozglądając się, jakby szukał tego "idioty" gdzieś w pobliżu.
- I dlaczego mnie nazwałaś tylko ktosiem?! - dołączył Naruto.
- Dwójca matołów... - westchnęła dziewczyna i poszła gdzieś indziej.
_________________________________________________________________________________
Brązowowłosa usiadła na dachu jednego z budynków. Zaczęła rozmyślać nad tym, co dalej robić. Na razie wszystko, co robiła w dążeniu do osiągnięcia celu kończyło się na niczym. Zawsze coś stawało jej na przeszkodzie...
- Tu się ukryłaś! - dziewczyna usłyszała głos, który był ostatnim głosem, jaki chciała w tamtej chwili usłyszeć. - Czemu mnie szukasz, eeee jak ci tam było.... Brewka?
- Mam na imię Lee. Niektórzy przyjaciele, w tym Naruto, mówią na mnie Brewka. A ty?
- Co ja?
- Jak masz na imię?
- Czyli o to ci chodzi.... jestem Ikari.
- Ciekawe imię.
- To był pomysł mojej mamy. Była zła na tatę na to, co wyprawiał w dniu moich narodzin, dlatego nie zgodziła się na Hikari.
- A co wyprawiał?
- Myślę, że raczej wszystko wyjaśni ci fakt, że urodziłam się w Prima Aprilis.
- To faktycznie...
- I pomyśleć, że rok później mama zginęła na misji... prawie jej nie pamiętam.
- Bardzo mi przykro.
- Nie ma co rozpamiętywać... siedzenie i płakanie nad tym nie przywróci jej życia...
- Racja. A tak zmieniając temat, czemu chciałaś się spotkać z Kakashi'm-sensei?
- Mam pewną sprawę do wyjaśnienia. - to mówiąc, mimowolnie spojrzała na swoją prawą dłoń. Widniał na niej znak, składający się z dziesiąciu ramieni, wychodzących ze środka okręgu. Od trzech lat widniał na jej ręce. I za jego sprawą musiała czekać tyle czasu na powrót do Konohy.
Na samo wspomnienie momentu, kiedy "zdobyła" ten znak, dziewczynę przeszły ciarki. Ale nie miała wtedy innego wyjścia. Musiała.
_________________________________________________________________________________
To już trzecia część... Mam nadzieję że się podobała. ;)
poniedziałek, 11 sierpnia 2014
I 2. Przybyszka
- Patrzcie, co znalazłem! - krzyknął Naruto, widząc z dala Sakurę i Sasuke, z dala zamaszyście wymachując zdjęciem wziętym z mieszkania Kakashi'ego. Następnie nie czekając na reakcję, po prostu do nich podbiegł. Członek klanu Uchiha nawet nie uraczył fotki spojrzeniem. Natomiast różowowłosa, widząc, co trzyma Uzumaki i widząc, skąd wybiegł (a także wiedząc dużo na temat jego charakteru) nie zawachała się walnąć blondyna w głowę i skrytykować jego zachowanie:
- Baka! Jak śmiałeś zabierać z domu sensei'a jego własność?! Będziesz miał przechlapane, kiedy się o tym dowie! - Tu całej trójce przypomniała się sytuacja, kiedy ktoś (Naruto) próbował ukraść Kakashi'emu (dla żartu) jedną z jego książek. Po tym wszystkim Uzumaki przez tydzień nie mógł wychodzić ze szpitala. A teraz, kiedy chodzi, o pamiątkę rodzinną...
Tu Sakura zamilkła. Pamiątka rodzinna?!
- Właśnie dlatego "na chwilę" pożyczyłem to zdjęcie, żeby wam pokazać. - wykorzystał chwilę zawachania kunoichi blondyn. - Przecież nigdy nie widzieliśmy, żeby sensei miał żonę, a tym bardziej dziecko!
- A sensei wie, że pożyczyłeś tą fotografię?
- No nie, ale babcia Tsunade dała mu misję i zanim wróci, odłożymy ją na miejsce.
- Niech ci będzie. Zresztą to bardzo podejrzana sprawa. Co o tym myślisz Sasuke?
- Nie interesuje mnie to. Zresztą, jeśli sensei nic nam o tym nie mówił, to znaczy, że raczej nie chce, żebyśmy o tym wiedzieli. - odezwał się po raz pierwszy od rozpoczęcia rozmowy czarnowłosy.
- A może ty po prostu boisz się poznać mrocznej prawdy o tym wszystkim? - zaczął prowokować go Naruto.
- Nie, po prostu nie warto się tym zajmować. To sprawa sensei'a, nie nasza.
- No weeeeeź, Sasuke.
- Jak chcesz, to ty się tym zajmuj, mnie nie mieszaj.
- Phi! Jak nie to nie! W dwójkę też damy radę, prawda, Sakura?
- Raczej w pojedynkę, Naruto. Mnie w to też nie mieszaj. - zgasiła zapał blondyna różowowłosa. Z trudem powstrzymała ciekawość.
- No wiecie co?! - zdenerwował się Uzumaki - to ja do was przybiegam jak najszybciej, jak mogę, z wieściami, a was to nic nie obchodzi?!
- My cię o to nie prosiliśmy. - odpowiedział Sasuke. Następnie razem z Sakurą, nie zważając na dalsze słowa Naruto, poszedł dalej.
_________________________________________________________________________________
W tym samym czasie do wioski weszła kunoichi. W zasadzie nie byłoby w tym nic takiego wartego uwagi, gdyby nie to, że wyglądała dość podejrzanie. Zwłaszcza, że niby pochodziła z wioski, miała na to dokumenty, ale nikt nie mógł potwierdzić, że ją zna. Nawet Tsunade nic o niej nie wiedziała.
Jednak, ponieważ dokumenty się zgadzały, została wpuszczona. Wchodząc, uśmiechnęła się lekko pod nosem, ale zaraz potem na powrót przybrała poważny wyraz twarzy. Miała brązowe włosy (dość długie zresztą), na czole przepaskę ze znakiem Konoha-gakure.
Kiedy jednak poczuła, że nikt jej nie obserwuje (to znaczy ani strażnicy, ani Hokage), zaczęła z ciekawością rozglądać się po wiosce, jakby widziała ja pierwszy raz na oczy. Czasami uśmiechała się widząc, że jakiś tam budynek od jej ostatniego pobytu w Konosze się nie zmienił albo zmiana nastąpiła, ale na lepsze.
A przynajmniej tak mogli wywnioskować ci, którzy ją wtedy mieli okazję widzieć.
_________________________________________________________________________________
Naruto cichutko uchylił drzwi od mieszkania Kakashi'ego, w razie, jakby ten wrócił już z misji. W nojgorszym wypadku mógłby wtedy po prostu spróbować niepostrzeżenie uciec z miejsca.
Jednak na jego szczęście nikogo w środku nie było. Szybko podszedł do feralnego biurka i odłożył zdjęcie z powrotem do szufaldy. Nie zdążył jej jednak zamknąć, kiedy dało się słyszeć, że ktoś otwiera drzwi. Blondyn odwrócił się w tamtą stronę, przeczuwając, że właśnie znalazł się w niezłych tarapatach.
_________________________________________________________________________________
Ciągle nie mam weny na długie notki... Mam nadzieję, że ta się podobała...
- Baka! Jak śmiałeś zabierać z domu sensei'a jego własność?! Będziesz miał przechlapane, kiedy się o tym dowie! - Tu całej trójce przypomniała się sytuacja, kiedy ktoś (Naruto) próbował ukraść Kakashi'emu (dla żartu) jedną z jego książek. Po tym wszystkim Uzumaki przez tydzień nie mógł wychodzić ze szpitala. A teraz, kiedy chodzi, o pamiątkę rodzinną...
Tu Sakura zamilkła. Pamiątka rodzinna?!
- Właśnie dlatego "na chwilę" pożyczyłem to zdjęcie, żeby wam pokazać. - wykorzystał chwilę zawachania kunoichi blondyn. - Przecież nigdy nie widzieliśmy, żeby sensei miał żonę, a tym bardziej dziecko!
- A sensei wie, że pożyczyłeś tą fotografię?
- No nie, ale babcia Tsunade dała mu misję i zanim wróci, odłożymy ją na miejsce.
- Niech ci będzie. Zresztą to bardzo podejrzana sprawa. Co o tym myślisz Sasuke?
- Nie interesuje mnie to. Zresztą, jeśli sensei nic nam o tym nie mówił, to znaczy, że raczej nie chce, żebyśmy o tym wiedzieli. - odezwał się po raz pierwszy od rozpoczęcia rozmowy czarnowłosy.
- A może ty po prostu boisz się poznać mrocznej prawdy o tym wszystkim? - zaczął prowokować go Naruto.
- Nie, po prostu nie warto się tym zajmować. To sprawa sensei'a, nie nasza.
- No weeeeeź, Sasuke.
- Jak chcesz, to ty się tym zajmuj, mnie nie mieszaj.
- Phi! Jak nie to nie! W dwójkę też damy radę, prawda, Sakura?
- Raczej w pojedynkę, Naruto. Mnie w to też nie mieszaj. - zgasiła zapał blondyna różowowłosa. Z trudem powstrzymała ciekawość.
- No wiecie co?! - zdenerwował się Uzumaki - to ja do was przybiegam jak najszybciej, jak mogę, z wieściami, a was to nic nie obchodzi?!
- My cię o to nie prosiliśmy. - odpowiedział Sasuke. Następnie razem z Sakurą, nie zważając na dalsze słowa Naruto, poszedł dalej.
_________________________________________________________________________________
W tym samym czasie do wioski weszła kunoichi. W zasadzie nie byłoby w tym nic takiego wartego uwagi, gdyby nie to, że wyglądała dość podejrzanie. Zwłaszcza, że niby pochodziła z wioski, miała na to dokumenty, ale nikt nie mógł potwierdzić, że ją zna. Nawet Tsunade nic o niej nie wiedziała.
Jednak, ponieważ dokumenty się zgadzały, została wpuszczona. Wchodząc, uśmiechnęła się lekko pod nosem, ale zaraz potem na powrót przybrała poważny wyraz twarzy. Miała brązowe włosy (dość długie zresztą), na czole przepaskę ze znakiem Konoha-gakure.
Kiedy jednak poczuła, że nikt jej nie obserwuje (to znaczy ani strażnicy, ani Hokage), zaczęła z ciekawością rozglądać się po wiosce, jakby widziała ja pierwszy raz na oczy. Czasami uśmiechała się widząc, że jakiś tam budynek od jej ostatniego pobytu w Konosze się nie zmienił albo zmiana nastąpiła, ale na lepsze.
A przynajmniej tak mogli wywnioskować ci, którzy ją wtedy mieli okazję widzieć.
_________________________________________________________________________________
Naruto cichutko uchylił drzwi od mieszkania Kakashi'ego, w razie, jakby ten wrócił już z misji. W nojgorszym wypadku mógłby wtedy po prostu spróbować niepostrzeżenie uciec z miejsca.
Jednak na jego szczęście nikogo w środku nie było. Szybko podszedł do feralnego biurka i odłożył zdjęcie z powrotem do szufaldy. Nie zdążył jej jednak zamknąć, kiedy dało się słyszeć, że ktoś otwiera drzwi. Blondyn odwrócił się w tamtą stronę, przeczuwając, że właśnie znalazł się w niezłych tarapatach.
_________________________________________________________________________________
Ciągle nie mam weny na długie notki... Mam nadzieję, że ta się podobała...
piątek, 8 sierpnia 2014
Opowiadanie I 1. Wezwanie
Mianem wstępu muszę napisać, że tej całej histori nie byłoby, gdyby nie zwój. I to nie taki zwykły. Był jedyny taki na świecie. Zawierał to, co wiedział o juubi'm brat mędrca sześciu ścieżek. Opisał tam między innymi to, co trzeba zrobić, żeby zapieczętować dziesięcioogoniastego, w razie, jakby wszystkie metody zawiodły. Jednak było to tylko ostateczne wyjście. Niosło za sobą duże ryzyko. Może "duże" to za małe słowo. Ogromne.
Dlatego też zwój ten był przekazywany najbardziej utalentownym ninja w celu ochrony. Co 5 lat zmieniała się wioska, w której się znajdował. Razem z miejscem pobytu zmieniał się także opiekun.O tym wszystkim wiedzieli tylko kage i osoby pilnujące. Nikt nigdy nie otwierał tego zwoju, w obawie przed tym, co się w nim znajdowało.
Choć w zasadzie ktoś otworzył. Był to 21-letni jonin, samotnie wychowujący trzyletnią córkę. Dlaczego? Bo chciał ją nauczyć czytać, a nic innego się nie nadawało (nie dawałby przecież jej żadnych książek erotycznych). Jednak najwyraźniej przynosiło to pecha, bo ledwie mężczyzna zdołał nauczyć dziewczynkę 10 słów (co i tak było wielkim osiągnięciem wychowawczym), nadeszły kłopoty.
Dwójka została rozdzielona, a zwój spłonął.
________________________________________________________________________________
- Kakashi-sensei! - do mieszkania jonina wbiegł jak taran Naruto, przy okazji potykając się i wywalając szufladę z biurka, w które przywalił. W powietrze wyleciały dziesiątki (o ile nie setki) papierów. Sam blondyn wylądował na podłodze. Tymczasem sam gospodarz spokojnie popatrzył na Naruto, niechętnie odrywając wzrok od czytanej po raz kolejny książki.
-Gomene - przeprosił, podnosząc się Uzumaki - Babcia Tsunade wzywa!
Chcąc, nie chcąc, Hatake musiał zamknąć lekturę. Wzrokiem ogarnął cały powstały bałagan i bez entuzjazmu wstał.
-Ja to posprzątam - zaoferował Naruto, jakby czytając w myślach sensei'a - lepiej, żeby nie czekała za długo. Ma dzisiaj strasznie zły humor. - Tu pokazał guza, który lekko wystawał ponad włosy.
Kakashi musiał więc oddać sprawę porządków w ręce blondyna, mimo, że miał "niewyjaśnione" przeczucie, że po powrocie nie będzie mógł nic odnaleźć w tej biednej szufladzie. Pobiegł prosto do siedziby Hokage.
_________________________________________________________________________________
-To chyba wszystko.... - westchnął Uzumaki, zbierajac resztę porozrzucanych kartek. W pewnym momencie natchnął się na coś innego niż zwykły dokument. - Hm? - Było to zdjęcie. Jednak wyglądało co najmniej dziwnie. A przynajmniej jak dla kogoś, kto myślał, że wystarczająco zna swojego sensei'a. Wyglądało mniej więcej tak:
Obiecuję, że postaram się, żeby kolejna część była dłuższa i lepszej jakości XD
Dlatego też zwój ten był przekazywany najbardziej utalentownym ninja w celu ochrony. Co 5 lat zmieniała się wioska, w której się znajdował. Razem z miejscem pobytu zmieniał się także opiekun.O tym wszystkim wiedzieli tylko kage i osoby pilnujące. Nikt nigdy nie otwierał tego zwoju, w obawie przed tym, co się w nim znajdowało.
Choć w zasadzie ktoś otworzył. Był to 21-letni jonin, samotnie wychowujący trzyletnią córkę. Dlaczego? Bo chciał ją nauczyć czytać, a nic innego się nie nadawało (nie dawałby przecież jej żadnych książek erotycznych). Jednak najwyraźniej przynosiło to pecha, bo ledwie mężczyzna zdołał nauczyć dziewczynkę 10 słów (co i tak było wielkim osiągnięciem wychowawczym), nadeszły kłopoty.
Dwójka została rozdzielona, a zwój spłonął.
________________________________________________________________________________
- Kakashi-sensei! - do mieszkania jonina wbiegł jak taran Naruto, przy okazji potykając się i wywalając szufladę z biurka, w które przywalił. W powietrze wyleciały dziesiątki (o ile nie setki) papierów. Sam blondyn wylądował na podłodze. Tymczasem sam gospodarz spokojnie popatrzył na Naruto, niechętnie odrywając wzrok od czytanej po raz kolejny książki.
-Gomene - przeprosił, podnosząc się Uzumaki - Babcia Tsunade wzywa!
Chcąc, nie chcąc, Hatake musiał zamknąć lekturę. Wzrokiem ogarnął cały powstały bałagan i bez entuzjazmu wstał.
-Ja to posprzątam - zaoferował Naruto, jakby czytając w myślach sensei'a - lepiej, żeby nie czekała za długo. Ma dzisiaj strasznie zły humor. - Tu pokazał guza, który lekko wystawał ponad włosy.
Kakashi musiał więc oddać sprawę porządków w ręce blondyna, mimo, że miał "niewyjaśnione" przeczucie, że po powrocie nie będzie mógł nic odnaleźć w tej biednej szufladzie. Pobiegł prosto do siedziby Hokage.
_________________________________________________________________________________
-To chyba wszystko.... - westchnął Uzumaki, zbierajac resztę porozrzucanych kartek. W pewnym momencie natchnął się na coś innego niż zwykły dokument. - Hm? - Było to zdjęcie. Jednak wyglądało co najmniej dziwnie. A przynajmniej jak dla kogoś, kto myślał, że wystarczająco zna swojego sensei'a. Wyglądało mniej więcej tak:
_________________________________________________________________________________
Mam nadzieję, że pierwsza część się podobała (mimo że krótka). Gomene za jakość "zdjęcia" (kserowałam z zeszytu i wolałam nie kolorować, żeby nie zepsuć).Obiecuję, że postaram się, żeby kolejna część była dłuższa i lepszej jakości XD
Subskrybuj:
Posty (Atom)