WAŻNE!!!!

Nie czytajcie poprzednich opowiadań! Zaspoilerują wam najnowsze :'(

poniedziałek, 8 września 2014

I 6. Konfrontacja

   Z krzaków wyleciało kilka kunai. Kakashi z łatwością ich uniknął i popatrzył w kierunku, z którego wyleciały. W tym samym momencie okrążyła go szóstka shinobi. Hatake nie miał ani przez chwilę wątpliwości, że ma przed (a także za) sobą cele swojej misji. Nie miał trudności z ich rozpoznaniem. W końcu kiedyś...
   - No proszę, proszę, kogo my tu mamy - zaczął shinobi, znajdujacy się naprzeciw niego. -Czyż to nie Kakashi? Kopę lat, nie? Widzę, że już bez sharingana? Tym łatwiej się ciebie pozbędziemy!
   - Uprzedzam, nie pójdzie wam tak łatwo jak wtedy.
   - Bo nie masz się jak martwić o towarzyszy? O przepraszam, wtedy była towarzyszka. - tu odezwał się jeden ze znajdujących się po jego prawej stronie. - Która zresztą i tak nie żyje. - po tym zdaniu wokół rozległy się szydercze pomruki.
   Kakashi zacisnął dłoń. Już kiedy wyruszał na misję, czuł, że kiedy ich spotka, ci będą mu przypominać o tamtych wydarzeniach. W walce bardzo ważne jest obniżenie morali przeciwnika. A trzeba przyznać, że ta szóstka miała w tej sytuacji asa w rękawie. Jak się okazało, nie wachali się go wykorzystać.
   - Słyszeliśmy, że jesteś bohaterem - odezwał się szyderczo trzeci z nich. - Jestem tylko ciekawy, jak słabi są ci którzy tak o tobie mówią, skoro mają za bohatera takiego słabeusza jak ty.
   - Chyba, że mówią tak po to, żeby potem wykorzystać ciebie jako "mięso armatnie" do takich misji jak ta - odezwał się czwarty.
   W tym samym czasie inny członek grupy (z byakuganem) udał się na czaty (na wypadek jakiegoś wsparcia z Konohy). Po kilku minutach na chwilę gdzieś się udał także inny z szóstki (teraz piątki). Po tej chwili jednak wrócił na miejsce.
   Dopiero wtedy zaczęło się coś dziać. W stronę Kakashi'ego z różnych kierunków powędrowały kunai'e z przyczepionymi linami z dużą ilością kartek wybuchowych. Ten zręcznie je ominął, jednak te mocno ograniczyły jego dalsze pole do manewrów. Można by powiedzieć, że był nimi otoczony.
  Wtedy tuż za nim  pojawił jeden z napastników. Zanim Hatake zdążył się odwrócić, ten wbił w niego kunai. Trysnęła krew, w pobliżu rozległy się triumfalne okrzyki reszty grupy. Jednak nagle "ciało" zmieniło się w wielki ładunek elektryczny. Prawdziwy Kakashi stał na gałęzi jednego z pobliskich drzew. W prawej ręce już miał uszykowane raikiri.
   I udało by mu się zaatakować, gdyby nie to, że już go dostrzegł inny z przeciwników, ukryty (aż do tego momentu) w krzakach. Hatake, chcąc, nie chcąc, musiał odeprzeć jego atak za pomocą raikiri (nie miał jak go uniknąć), co okazało się na tyle przydatne, że napastnik użył do ataku żywiołu ziemi. W tym samym momencie poczuł, że coś go pcha od tyłu (i czyni go mokrym). Był to atak innego z przeciwników, który zdążył się za nim zaczaić i tylko czekał na odpowiedni moment. Kakashi spadł na ziemię, gdzie zaskoczył go atak trzeciego z nich.
   Nagle wokół zacżęły się rozlegać odgłosy wybuchów. Niektóre bliżej, niektóre dalej. Po kilku minutach się skończyły, ale natychmiast po nich na miejscu pojawiło się wsparcie z Konohy.
   Okazało się, że to Shikamaru, ze wsparciem Hinaty i jej byakugan'a unieszkodliwił wszystkie zastawione notki za pomocą swojego cienia. W tym samym czasie, Ikari unieszkodliwiała z pomocą swojej sfory (kto przejąłby się jakimiś wilkami, kiedy gdzieś może się kryć wsparcie z wioski liścia) stojącego na czatach.
   - Fūton: kaze no dōbutsu!
   - Suiton: mizu no monsutā!
   - Doton: tsuchi no kirā!
   W jednej chwili na posiłki ruszyły ziemne, wodne i powietrzne zwierzęta, wysłane przez trójkę napastników. Tymczasem Hinata odparła część z nich za pomocą hakke kūshō (Próżniowa Dłoń Ośmiu Trygramów), Lee zmiażdżył (dosłownie) dużą część tych z ziemi za pomocą taijutsu, Naruto użył swoich klonów (i dużej ilości rasengan'ów), a Kiba razem z Akamaru wykonali Gatsūga'ę. Oczywiście, Kakashi, nie przypatrywał się temu bezczynnie, tylko zaatakował od tyłu użytkownika stylu ziemi. Tamten, skupiając się bardziej na shinobi'ch, odpierających jego technikę, nawet nie zauważył ataku. Chociaż... nie. Zauważył go, kiedy było już za późno, a mianowicie, kiedy chidori przebiło jego serce.
  Tymczasem tuż za Hatake pojawił sie jakby z nikąd użytkownik technik czasoprzestrzennych z uszykowanym atakiem. Widząc to, Naruto (tak, jak zresztą reszta shinobi z Konohy) krzyknął, żeby ostrzec Kakashi'ego. Srebrnowłosy obrócił się, zdając sobie sprawę, że nie ma jak uciec (drzewo, przebity chidori napastnik, drzewo, atakujący, w górze zbitek gałęzi, nie pozwalający skoczyć).
_________________________________________________________________________________

 Na sam początek chciałabym podziękować, za komentarze pod poprzednimi częściami :) Gdyby nie one, to już dawno przestałabym pisać.
Mam nadzieję, że ta, szósta już, część, się podobała :)

4 komentarze:

  1. teeeera tak 3 2 1 czemu wziełaś mój atak?! a poza tym to notka bardzo fajna i chcę kolejną bo jak nie to cię dorwę a masz pecha bo siedzimy obok siebie XD Aco czasoprzestrzeni też biorę od ciebie pomysły i też za zgodą więc nie było ( poprostu to była pierwsza reakcja na technikę czasową)( technika czasowa= shikami)( swoją drogą dziwnym mam tok rozumowania)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, no akurat ten użytkownik techniki czasoprzestrzennej posługiwał się techniką podobną do techniki Minato. (zresztą z tego, co pamiętam, Shikami posługiwała się bardzie techniką tylko czasową (bo technika czasoprzestrzenna to nie jest cofanie czasu))

      Usuń
  2. nie mogę się doczekać next'a! :)

    OdpowiedzUsuń