WAŻNE!!!!

Nie czytajcie poprzednich opowiadań! Zaspoilerują wam najnowsze :'(

sobota, 29 listopada 2014

Opowiadanie II Prolog - dziewczynka, której życie było piekłem

W końcu znalazłam pomysł na nowe opowiadanie :) Bedzie miało kilka wspólnych rzeczy z tym poprzednim, ale tylko kilka (w tym postać Ikari, z którą nie potrafię się rozstać ;)) Obiecuję, że nie będę już pisać scenek zalatujących kiczem. Życzę miłego czytania :)
_________________________________________________________________________________
  

Od dziecka towarzyszyła mi ciemność. A konkretnie od trzeciego roku życia. Wtedy zginęli moi rodzice, a mnie samą zamknięto tutaj. Nie ma tu dostępu do światła, nie mogę też nawiązać kontaku ze światem zewnętrznym. Traktują mnie tu, jak jakąś rzecz, jak broń, którą wykorzystają, jak tylko nadejdzie potrzeba. Nie mówią na mnie po imieniu. Używają słów "ona", "ty", "mała".
    A przynajmniej tak było do czasu, kiedy skończyłam trzynaście lat. W pierwszych dniach października przyszło dwoje ludzi w maskach, którzy od razu otworzyli drzwi mojej celi. Za nimi znajdowało się jeszcze kilku takich jak oni. Spojrzałam na nich nieufnie. Nie wiedziałam, czego ode mnie chcieli, czemu tu przyszli. Jednak nie potrafiłam się ich zapytać. Przez dziesięć lat zapomniałam kompletnie, jak rozmawiać. Jedynymi słowami, których używałam, były: "tak" i "nie". Co prawda rozumiałam, co mówią inni, ale sama nie potrafiłam.
    W pewnym momencie jeden z nich podszedł do mnie i chwycił za rękę. Przestraszona spróbowałam się wyrwać. Nic to nie dało. W takim stanie, w jakim byłam, nie mogłam nic zrobić. Miałam ledwie trzynaście lat, wyglądałam na maksymalnie osiem, pod skórą widać było moje kości. No ale nie było co się dziwić. Jedzenia dostawałam tylko tyle, żebym mogła przeżyć. Stąd też, po zaledwie kilku minutach marszu, z powodu tego skąpego żywienia, a także braku ruchu od dłuższego czasu, nogi odmówiły mi posłuszeństwa i trzeba było mnie nieść.
    Po pewnym czasie znaleźliśmy się poza budynkiem, w którym była moja cela. Moim oczom ukazała się ulica pełna domów, jednakże nie było na niej nikogo. Jednak wcale mnie to nie zdziwiło. Był w końcu środek nocy, ludzie normalnie o tej porze śpią. Popatrzyłam w górę. Po raz pierwszy od bardzo długiego czasu miałam okazję zobaczyć gwiazdy. No i księżyc. Ale tej nocy był jakiś taki inny, czerwony. Jego widok powodował dreszcze.
    Na zewnątrz było dużo lepiej niż w celi. Powietrze było świeższe i czystsze. Kiedy pierwszy raz wzięłam oddech, zakręciło mi się w głowie. W porównaniu do tego dusznego i stęchłego z ciągle zamkniętej celi, to było czymś niesamowitym.
    Z tego wszystkiego nawet nie zauważyłam, jak doszliśmy do jakiegoś czarnego, niskiego budynku. Wniesiono mnie do środka. Nim się obejrzałam, już znajdowałam się na środku narysowanego okręgu.
    - Pieczęcie. Zrób. - usłyszałam głos kogoś z zamaskowanych, Wiedziałam, o co chodzi. Wykonałam polecenie. W jednej chwili poczułam, jak opuszcza mnie cała moja siła. Straciłam przytomność.
_________________________________________________________________________________

Nowe notki będą się pojawiać od 8 grudnia, jak zawsze w poniedziałek :)

1 komentarz: